Opowieść będzie z perspektywy kelnerki.
Zacznę od tego, że pracuję w prestiżowej i drogiej restauracji, co oznacza, że zawsze muszę wyglądać jak z okładki magazynu. Pewnego razu, kiedy przyszłam do salonu urody na uczesanie, spotkałam tam naszych stałych klientów, przywitałam ich miło i powiedziałam, że bardzo się cieszę, że ich widzę.
Jedna z nich od razu mnie rozpoznała, ale postanowiła się upewnić.
- Ty pracujesz jako kelnerka w restauracji obok? – zapytała kobieta.
Nic nie powiedziałam, tylko skinęłam głową z uśmiechem.
- Jak się masz? – zapytałam ją.
Ona zignorowała moje pytanie, jej twarz wyraziła dezaprobatę, a potem wykrzyknęła:
- Myślę, że osoby takie jak ty nie mogą sobie pozwolić na taki drogi salon urody, co nie? – oznajmiła.
Poczułam się zmieszana, jak ona śmie mi coś takiego powiedzieć, a już na pewno w twarz. Poza tym, kim ona jest, żeby wyrażać swoje zdanie na temat mojej sytuacji społecznej, a tym bardziej w obecności innych?
Po krótkiej chwili refleksji, odpowiedziałam:
- Co właśnie powiedziałaś? Przepraszam?
Ale ponownie zignorowała moje pytanie, spojrzała na mnie z wyrazem oceniającym. Potem zwróciła się do mojego stylisty i mówiła w tonie, jakby kilka minut temu wychodziłam z kosza na śmieci.
Kochanie, ona pracuje jako kelnerka. Czy jesteś pewna, że ma pieniądze, żeby opłacić twoje usługi? Na twoim miejscu bym się zastanowiła, ale przecież można żyć bez wynagrodzenia.
- Przepraszam, ale jest moją stałą klientką od dwóch lat i jeszcze nigdy nie musiałam wątpić w jej płatności – powiedziała moja stylistka.
Myślałam, że po tych słowach kobieta się uspokoi, ale ciągle nie umiała się powstrzymać. Wewnątrz mnie już wrzało, ale starałam się opanować emocje.
I nagle ta bogata pani zaczęła wygłaszać:
- Och, gdzie to się widziało, żeby biedacy jak ty wydawali pieniądze na takie drogie zabiegi. Wydaje się, że masz za dużo pieniędzy i nie wiesz, co z nimi robić. Lepiej byś kupiła jedzenie!
W salonie urody zapanowała cisza, wszyscy stali w milczeniu i obserwowali nas. Wściekłość i szok ogarniały mnie, ale starałam się trzymać emocje na wodzy.
I nagle, w odpowiedzi, powiedziałam:
- Przepraszam, ale pracuję tutaj nie dlatego, że nie mam pieniędzy, ale dlatego, że nie chcę marnować czasu. Studiuję w prestiżowym uniwersytecie i jeśli tak bardzo ciekawi cię moja sytuacja finansowa, to cię uspokajam – nie jestem biedna i mam pieniądze.
Ale nawet gdybym tylko pracowała jako kelnerka, nie masz żadnego prawa wchodzić w moje życie. To moje pieniądze i ja nimi dysponuję według własnego uznania, a twoje porady są mi niepotrzebne. A, swoją drogą, twój mąż często przychodzi do nas i ciągle się skarży na ciebie. Lepiej byście poradzili sobie z waszym rodzinnych problemami.
Po tych słowach kobieta zamilkła, odwróciła się ode mnie i nie spojrzała już w moją stronę.
A wy co sądzicie, czy kelnerka postąpiła słusznie?
Wiele osób dzieli się z nami swoimi historiami, aby dowiedzieć się, co inni o tym myślą. Jeśli masz swoją opinię lub sugestię dotyczącą tej historii, proszę napisz ją w komentarzach na Facebooku.