Dziwne „niespodzianki” ze strony rodziców mojego chłopaka przy naszym pierwszym spotkaniu skończyły się tak, że zerwałam z Arkiem.

Z Arkiem poznaliśmy się jakieś trzy lata temu na uniwersytecie – studiowaliśmy na tym samym kierunku. Najpierw pisaliśmy do siebie wiadomości w sprawie notatek czy kolokwiów, później w naszej korespondencji było coraz więcej flirtu, aż wreszcie zaczęliśmy się spotykać. Mieszkaliśmy w tym samym akademiku. Właściwie można powiedzieć, że praktycznie mieszkaliśmy razem.

Jednak przez cały ten czas, kiedy byliśmy w związku, Arek jakoś nie przedstawił mnie swoim rodzicom. Z moimi widział się nie raz, ostatnio spędziliśmy nawet u nich święta. Nie bardzo mi się to podobało i zaczynałam wątpić w to, czy mój chłopak traktuje mnie poważnie, ale otwarcie mu o tym nie powiedziałam.

W drugą rocznicę naszego związku Arek zrobił mi romantyczną niespodziankę. Kiedy rano dostałam od niego notatkę z miejscem i godziną spotkania, myślałam, że pęknę z ciekawości. Nie mogłam sobie wyobrazić, co to może być, bo wcześniej mój chłopak nie był jakiś wyjątkowo romantyczny. Dlatego z niecierpliwością czekałam na wieczór, żeby przekonać się, co przygotował.

Okazało się, że wtajemniczył we wszystko moją przyjaciółkę, która zawiązała mi oczy i zaprowadziła do niego. Kiedy zdjęłam opaskę, byłam tak zszokowana, że ciężko to opisać słowami. Staliśmy na dachu dziesięciopiętrowego budynku, wszędzie były rozsypane płatki róż, a pośrodku stał nakryty do kolacji stolik. Myślałam, że to jest ten prezent, ale podczas deseru nie wiadomo skąd pojawił się saksofonista, który przepięknie zagrał romantyczną melodię. Spojrzałam na mojego chłopaka, a on już klęczał na jednym kolanie, trzymając w jednej ręce ogromny bukiet, a w drugiej pudełeczko z pierścionkiem.

Szczerze mówiąc, nawet nie pamiętam, co wtedy Arek powiedział. Odpowiedziałam tylko „TAK!” Pomyślałam, że to jest najszczęśliwszy dzień w moim życiu. Nie wiedziałam jeszcze, jaka próba czeka nasz związek. Na razie byłam szczęśliwa, że wkrótce ​​zostanę jego żoną.

W takim stanie euforii żyłam przez 2 tygodnie, po czym uświadomiłam sobie, że Arek jeszcze nie przedstawił mnie rodzicom i postanowiłam mu o tym przypomnieć. Odpowiedział, że będziemy mogli do nich pojechać w następny weekend.

Chociaż nie mogłam się doczekać tego spotkania, to jednak bardzo się denerwowałam. Arek prawie nic mi o nich nie mówił, więc nie miałam pojęcia, o czym mam z nimi rozmawiać i jak się zachować.

Żeby zrobić dobre wrażenie, przygotowałam nawet dla przyszłych teściów drobne upominki. Ale już od progu dali mi jasno do zrozumienia, że to ​​spotkanie nie będzie łatwe. „O, przyjechali! Chodź, synowa, pomożesz mi w kuchni.” – to była pierwsza rzecz, jaką usłyszałam od mamy Arka.

Ale na tym „niespodzianki” się nie skończyły. Usłyszałam serię pytań o moją rodzinę, czy są zamożni i tak dalej. A kiedy usiedliśmy do stołu, z jakiegoś powodu to ja musiałam im usługiwać – przynieść herbatę, podać widelec. Zdecydowanie nie czułam się jak gość.

Potem wpadli na pomysł, żeby stawiać mi warunki. Wyobraźcie sobie, jak ja się tam czułam – kompletnie nie rozumiałam, co się dzieje. „Żebyś mogła wejść do naszej rodziny, musisz dobrze gotować, dom musi być zawsze czysty, a wszystkie rzeczy na swoich miejscach. Twoje zadanie to urodzić dzieci, opiekować się mężem i pomagać rodzicom.” – Pokrótce to właśnie według nich powinnam robić.

Po tym spotkaniu postanowiłam zapytać Arka, co to za dziwne obyczaje i niestosowne zachowanie. Moim zdaniem osoby, które zakładają rodzinę, powinny żyć osobno i według własnych zasad. Ale mój chłopak miał inną opinię na ten temat, a raczej – nie miał własnego zdania, po prostu zgadzał się z rodzicami.

Czegoś takiego na pewno się nie spodziewałam! Żeby mój narzeczony okazał się takim bezkręgowcem? O nie, nigdy nie miałam zamiaru łączyć życia z takim mężczyzną. No i ciągłe poświęcanie się dla jego rodziny – to było dla mnie jakieś szaleństwo.

Znalazłam więc tylko jedno wyjście z tej sytuacji i zerwałam z Arkiem. Wolę być sama przez całe życie, niż żyć w takim horrorze.

Wiele osób dzieli się z nami swoimi historiami, aby dowiedzieć się, co inni o tym myślą. Jeśli masz swoją opinię lub sugestię dotyczącą tej historii, proszę napisz ją w komentarzach na Facebooku.  

Related Posts

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *