Moja mama niedawno skończyła 73 lata. Jest bardzo miłą i troskliwą kobietą, a kiedy ją odwiedzam, zawsze daje mi coś do zabrania, czy to gruszki, jabłka czy cokolwiek innego. Przepraszam, zawsze mówi, że nie są najpiękniejsze, ale są świeże i smaczne.
Co robić, matka daje, trzeba brać. Potem znajduję w lodówce słoiczek mojego ulubionego napoju varenets, a mama cieszy się, że jeszcze będę miała czas na obiad w domu.
Wkrótce znów trzeba ruszać, a ja ścigam się swoim samochodem. Jeżdżę do miast, zmieniam miejsca, kraje. I okazuje się, że nie tak często można odwiedzić moją mamę. Po długim dniu i spotkaniach z koleżankami przy filiżance kawy wracałam do domu późno.
Długo z nią nie rozmawialiśmy, zwykle pytałem, jak się czuje, jak tata, cierpliwie słuchałem różnych historii, które mi opowiadała. Częściej jej historie wydawały mi się zwykłymi historiami, niezbyt ważnymi. Szybko coś słysząc, wracałem do mojej firmy.
Mama zawsze przypomina mi, żebym się ciepło ubrała, pamiętała o nakryciu głowy, radziła dbać o siebie i pocieszała, gdy nie udaje mi się częściej ich odwiedzać.
Odległość między naszymi domami wynosi zaledwie 40 kilometrów i nie zawsze da się tam szybko dojechać lub często tam jeździć. Ale czasami rozmawiamy kilka razy dziennie. Staram się cierpliwie słuchać, jak była w sklepie, co kupiła, jak rozmawiała z siostrą, jak jeszcze musi dokończyć pracę w ogrodzie.
Szczerze mówiąc, nie interesuje mnie to wszystko, czasem nawet się denerwuję, gdy coś ją boli, a ona nie chce iść do lekarza. A ona zawsze mówi, że nie potrzebuje iść do lekarza i czasem prosi mnie o nazwę jakiegoś leku, ale ja nie jestem lekarzem, nie mam pojęcia.
Moja mama nie jest zła, po prostu naiwnie mówi:
- Komu jeszcze mogę się wygadać, córko?
Kiedy się rozłączam, zdaję sobie sprawę, jak niewdzięczna jestem. Przecież te wszystkie rozmowy, małe kłótnie, które trudno nawet nazwać kłótniami, te głośne słowa – to wszystko ma sens w naszym życiu, to wszystko jest sensem. Kiedy słyszę w słuchawce ten troskliwy, delikatny głos, który dba o moje zdrowie, rozumiem, że nic więcej nie potrzebuję.
W takich chwilach po prostu biegnę do niej, by ją przytulić i pocałować. Ona i tata zaczynają przygotowywać mi posiłek. Mama zajmuje się w kuchni, a tata szuka dobrego napoju, który mi się spodoba. Uwielbiam, gdy po wypiciu jednej lampki robi śmieszne miny, dając do zrozumienia, że jest smaczny.
Mama otula mnie swoim swetrem i włącza grzejnik, aby nie zmarznąć.
Otoczona taką troską i uwagą znów czuję się jak mała dziewczynka, która przytula swoją mamę i wie, że wszystko będzie dobrze.
Czego więcej potrzeba…
Modlę się tylko do Boga, aby żyła długo, bardzo długo. Nie wyobrażam sobie, jakbym sobie poradziła bez jej ciepłych dłoni, słodkich słów i kojącego głosu. W końcu dom bez niej jest pusty, a wszystko wokół nie jest takie samo.
Wiele osób dzieli się z nami swoimi historiami, aby dowiedzieć się, co inni o tym myślą. Jeśli masz swoją opinię lub sugestię dotyczącą tej historii, proszę napisz ją w komentarzach na Facebooku.