Przeżyli swoje życie nie na darmo

Franek zawsze był inny niż większość jego rówieśników. W szkole nazywano go marzycielem, dziewczyny omijały go szerokim łukiem. Gdy tylko chłopak zaczynał z nimi rozmawiać, od razu gdzieś znikały. Jego rówieśnice nie rozumiały, o czym właściwie do nich mówi jasnowłosy Franciszek. Chociaż wyglądał jak amorek z walentynkowych kartek.

Matka Franka zniknęła z jego życia, gdy chłopiec miał zaledwie trzy lata. Po prostu uznała, że ​​ma dość pieluch, dziecięcych krzyków, napadów złości, gotowania rosołków, niekończącego się zmywania naczyń i sprzątania domu. Pojechała do kraju, w którym zawsze jest ciepło, a na święta przysyłała tylko suche pozdrowienia i zdjęcia z jakimś ciemnoskórym wujkiem. Wtedy jeszcze mały Franio nie rozumiał, co się stało i dokąd odeszła najukochańsza osoba.

Na szczęście chłopiec miał bardzo mądrego ojca, a matkę zastępowała mu babcia Tereska. Razem udało im się wychować wątłego Franka. Jako dziecko często chorował, a zimą zwykle jedynie wyglądał przez okno, gdy padał śnieg, bo ojciec i babcia bali się wypuścić go na podwórko, żeby się znowu nie przeziębił. W tym samym czasie jego rówieśnicy ganiali z czerwonymi od mrozu policzkami, rzucali się śnieżkami i lepili wielkie bałwany.

Frankowi wcale nie było przykro, że nie wychodzi na dwór z dziećmi z sąsiedztwa. Wolał siedzieć z ojcem na wielkiej kanapie przed telewizorem i słuchać przeróżnych życiowych historii. Ojciec nie związał się już z żadną kobietą. Teresa dobrze wiedziała, jak bardzo bolała syna zdrada jego żony, ale nigdy nie krytykowała ani nie obrażała swojej synowej. Wiedziała, że wszystko i tak do człowieka wraca.

Agata, matka Franka, od najmłodszych lat miała obsesję na punkcie pieniędzy, wielkich domów, bogactwa, zawsze aspirowała do wielkiej kariery, ale nie udało jej się ukończyć nawet szkoły średniej. Poślubiła swojego pierwszego męża w wieku osiemnastu lat, urodziła Franka, ale na długo jej to nie wystarczyło. Zaczęła szukać przygód w Internecie, na portalu randkowym. No i znalazła. Internetowy znajomy zaprosił Agatę do siebie, a ona nie odmówiła.

Ojciec Franka powtarzał:

– Synu, w życiu bardzo ważne jest, żeby zdobyć dobry zawód, który pozwoli ci dużo zarobić. Te pieniądze potrzebne są po to, żebyś mógł zabrać kiedyś swoją żonę i moje wnuki w góry albo nad morze, na piknik nad rzekę albo po prostu na grzyby do lasu. Pieniądze nie są najważniejsze w życiu. Jest wiele rzeczy, których nie można kupić za żadne pieniądze, nawet za miliardy. A to, co masz, trzeba mądrze wydawać. I żyć tak, żeby na starość mieć wiele wspomnień.

Mały Franek nie zawsze rozumiał, o czym mówili ojciec i babcia. Ale słuchał i zapamiętywał. Kiedy był starszy, zaczęła do niego docierać ojcowska mądrość. W szkole marzył o tym, że zostanie wielkim odkrywcą – odkryje jakąś nową wyspę albo morze. Później będzie brał swojego minivana albo łódkę i podróżował z całą swoją dużą rodziną do tych nieznanych krain. To właśnie odstraszało rówieśnice od Franka, bo one miały w głowach tylko najnowsze modele telefonów i komputerów. Rywalizowały między sobą, kto ma fajniejszego tatę, kto ile zarabia i kto kupił sobie coś nowego

Franek ukończył szkołę i dostał się na studia. Jako swój przyszły zawód wybrał archeologię. Spędzał całe godziny na czytaniu książek, poszukiwaniu ciekawostek, grzebaniu w Internecie, czytaniu różnych artykułów.

Ojciec Franka i jego babcia byli bardzo dumni z chłopca. Wszystko osiągał sam, zawsze pielęgnował zwykłe ludzkie wartości i nigdy nie przekraczał ich granic. A na praktykach, kiedy wyjechali na wykopaliska archeologiczne, poznał dziewczynę z innego uniwersytetu. Ania była niska, nosiła kraciasty kapelusz i wielki czarny plecak. Taka zabawna, ale kiedy trzeba poważna i skupiona, bardzo spodobała się Frankowi.

Rok później się pobrali. Nie było weekendu, żeby gdzieś razem nie wyjeżdżali. Po studiach Franek znalazł bardzo dobrą pracę. Ania urodziła dwóch chłopców, jasnowłosych jak tata. Zjeździli wspólnie pół świata, zwiedzili różne kraje, pływali na pełnym morzu. Zawsze i wszędzie robili wszystko razem.

Ania i Franek przeżyli ze sobą ponad pięćdziesiąt lat. Do ich domu na wsi przyjeżdżały dzieci z wnukami i prawnukami, siadały na zacienionej werandzie, piły pachnącą herbatę i z zachwytem słuchały wspaniałych opowieści staruszków. To było dobre życie. Tyle wspomnień, tyle miłości i ciepła.

Wiele osób dzieli się z nami swoimi historiami, aby dowiedzieć się, co inni o tym myślą. Jeśli masz swoją opinię lub sugestię dotyczącą tej historii, proszę napisz ją w komentarzach na Facebooku.  

Related Posts

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *