Myślę, że dla nikogo nie będzie zaskoczeniem, gdy powiem, że dzieci są odzwierciedleniem swoich rodziców. Wszyscy rodzice marzą, żeby ich grzeczne, posłuszne i inteligentne dzieci miały szczęśliwe, radosne dzieciństwo, ale nie zawsze tak się udaje. Dlaczego?
Ostatnio w mojej rodzinie było dużo śmiechu. Głową rodziny zdecydowanie jest u nas mój mąż. Dlatego dzieci zawsze idą za jego przykładem. Marek jeździ często w długie delegacje do różnych regionów Polski, chociaż mieszkamy w Warszawie. No i kilka miesięcy temu wrócił z Katowic, gdzie mieszkał prawie przez miesiąc.
Nigdy nie sądziłam, że środowisko może mieć aż taki wpływ na dorosłego człowieka, ale po tym, nie tak długim przecież okresie, Marek wchłonął wiele nowych, gwarowych słów. Na przykład, od teraz w jego języku “jeść” o “młócić”, “buty” to “szczewiki”, “dziewczyna” to “dziołcha”, a czasami “frelka”, a wieczorem mąż każe iść dzieciom “nynać”. Strasznie się śmiałam, kiedy pierwszy raz usłyszałam te wyrazy! Nie mam zamiaru nikogo obrazić, po prostu nigdy nie słyszałam takich słów.
Nasza dwuletnia córka postanowiła być jak ojciec. Często dzieci mają fenomenalne zdolności do naśladowania, ale to już osobny temat. No, ale wczoraj dostałam wiadomość ze żłobka, że powinniśmy w domu uczyć dziecko poprawnej polszczyzny! Pani chyba po prostu nie rozumiała, co mówi do niej Sarcia, więc się zdenerwowała.
A wy znacie jakieś gwarowe słowa?
Wiele osób dzieli się z nami swoimi historiami, aby dowiedzieć się, co inni o tym myślą. Jeśli masz swoją opinię lub sugestię dotyczącą tej historii, proszę napisz ją w komentarzach na Facebooku.