Mam teraz 35 lat. Mam syna, który skończył dziesięć lat. Rok temu rozwiodłam się z moim mężem i od tego czasu nie mogę znaleźć swojego miejsca. To dla mnie bardzo bolesne i trudne. Na początku wszystko było dobrze, żyliśmy jak normalna rodzina, prawie nigdy się nie kłóciliśmy, ale potem wszystko nagle się zmieniło.
Mój mąż znalazł kogoś innego, którą potem przyprowadził do naszego mieszkania, a nas z synem poprosił, byśmy opuścili dom. Mieszkanie było na niego zapisane, więc nic nie mogłam zrobić. Z synem wynajęliśmy mieszkanie i tam żyliśmy. Chodziłam do pracy, syn do szkoły.
To, co działo się we mnie, nawet nie chcę wspominać. Ale chcę podziękować mojej najlepszej przyjaciółce i jej mężowi, którzy bardzo mi pomogli. Mają dom na wsi, 30 kilometrów od miasta. Pewnego razu, widząc mój stan ducha, zaprosili mnie na weekend, by wyjechać z nimi. Zgodziłam się.
W sobotę rano pojechaliśmy do nich na wieś na szaszłyki. Ale jak się okazało, nie do nich, a do ich kumpla, Andrzeja. Dobry i przystojny mężczyzna, ma małe gospodarstwo rolne, duży dom z jeziorem, wszystko jak u dobrego gospodarza.
Tylko w życiu osobistym mu się nie udało, żona go zostawiła i uciekła z innym za granicę, zostawiając go z trzyletnią córką, wtedy dziewczynka miała już osiem lat. Więc moja przyjaciółka postanowiła nas w ten sposób poznać.
Gospodarz postarał się na chwałę – ugotował bogracz, a przy okazji zjadłam tę potrawę po raz pierwszy, różne warzywa prosto z ogrodu, ryba na grillu i szaszłyk. Nie będę męczyć wyliczaniem potraw i przekąsek, było ich bardzo dużo. Biesiada trwała cały dzień, a on przemknął szybko jak jedna chwila. Nastał wieczór, zaczęliśmy się zbierać do domu przyjaciółki.
Ale ona z mężem gdzieś zniknęła i zostałam z Andrzejem. Powiedział, że oni już poszli, a on mnie odprowadzi. Jeszcze długo siedzieliśmy z nim przy ognisku, rozmawiając, Andrzej mi się podobał, a co najważniejsze, czułam się z nim tak spokojnie i przytulnie jak nigdy, nawet zapomniałam o wszystkich swoich problemach.
Od tego czasu minęły trzy lata. Teraz mieszkam na wsi, rzuciłam pracę, bo muszę siedzieć z naszym dzieckiem z Andrzejem, które pojawiło się u nas rok temu. Jego córka nazywa mnie mamą, a mój syn nazywa Andrzeja ojcem.
Wiele osób dzieli się z nami swoimi historiami, aby dowiedzieć się, co inni o tym myślą. Jeśli masz swoją opinię lub sugestię dotyczącą tej historii, proszę napisz ją w komentarzach na Facebooku.