Pewna kobieta z litości pozwoliła sąsiadowi korzystać z jej ogrodu. Potem jednak pożałowała swojej decyzji

Pewna uprzejma kobieta zaprosiła sąsiadkę do swojego ogrodu. Sąsiadka nie miała własnego ogrodu, a kobieta miała piękny, zadbany ogród, efekt dwudziestu lat pracy. Ogród ten był niewielki,Sąsiadka podziwiała piękno ogrodu, obfitość kwiatów, owoców i warzyw… “To takie piękne, szkoda, że nie mam ogrodu! Chciałabym wszystko sadzić, pielęgnować i zbierać pyszne jagody!”

W przypływie hojności, uprzejma kobieta zaproponowała sąsiadce korzystanie z jej ogrodu.

“Tutaj, przy płocie, możesz urządzić kilka grządek, spójrz. I możesz zasadzić krzaki agrestu, przyniosę kilka. Ja dużo pracuję i jestem tu tylko w weekendy, a ty właśnie przeszłaś na emeryturę.”

Sąsiadka początkowo była skromna, ale potem zaczęła przejmować kontrolę nad ogrodem właścicielki, zapraszając do niego wielu swoich krewnych: dzieci i wnuki. Wszyscy członkowie rodziny sąsiadki zaczęli ją odwiedzać, grillować, pływać w stawie, spacerować po ogrodzie i zbierać jagody ze wszystkich grządek naraz. A także korzystać z innych rzeczy…

Sąsiadka zaczęła mówić wszystkim swoim sąsiadom i krewnym, że ten ogród należy do niej. “Mój ogród”, “przyjdźcie do mojego ogrodu”. Nastąpił konflikt, chociaż wszystko zaczęło się tak dobrze.

Inna kobieta pozwoliła kuzynce zamieszkać w swoim mieszkaniu. Wynajem był drogi, więc postanowiła pomóc krewniace, która znalazła pracę w mieście.

Kuzynka niepostrzeżenie przejęła całkowitą kontrolę nad mieszkaniem. Stopniowo stawało się niejasne, czyje to mieszkanie. Siedziała w łazience przez kilka godzin. Słuchała głośno muzyki, nie zmywała naczyń…

Jeśli dajesz komuś prawo do korzystania z czegoś, nieświadomie przekazujesz mu prawo do posiadania i dysponowania tym przedmiotem. Jest to nieoficjalne, ale tak się dzieje. Jeśli dana osoba nie zna umiaru, zaczyna traktować to jako swoją własność.

To jest właśnie natura prawa własności, sięgająca czasów Arystotelesa, oparta na trzech aspektach: prawo do posiadania, prawo do użytkowania i prawo do dysponowania.

Jeśli oddasz jedno z tych praw, osoba stopniowo zaczyna uważać, że posiada także pozostałe dwa. Coś, czego może używać, zaczyna postrzegać jako swoją własność, choć z prawnego punktu widzenia tak nie jest! Jednak tak działa nasz umysł. “To moje”, mówimy w pociągu o “moim przedziale”, w samolocie o “moim miejscu”, w hotelu o “naszym pokoju”. Nawet w lesie mówimy o “naszej polanie”. Doskonale wiemy, że to nie jest nasze, ale i tak używamy tych określeń. Jakbyśmy mieli do tego prawo.

Dobrze wychowana i uczciwa osoba zdaje sobie sprawę, że korzysta z czegoś, nie próbując tego zagarnąć. Osoba chciwa natomiast ulega instynktowi posiadania: “To jest moje!”. A wtedy konflikt jest nieunikniony, gdy próbujemy przypomnieć im, że to naprawdę należy do nas!

Dlatego należy być bardziej ostrożnym. Musisz zadbać o swój samochód, daczę i mieszkanie oraz z wyprzedzeniem omówić warunki korzystania, jeśli zdecydujesz się pozwolić komuś mieszkać z tobą, sadzić warzywa, korzystać z łazienki czy prowadzić samochód.

Wiele osób dzieli się z nami swoimi historiami, aby dowiedzieć się, co inni o tym myślą. Jeśli masz swoją opinię lub sugestię dotyczącą tej historii, proszę napisz ją w komentarzach na Facebooku.  

Related Posts

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *