Współczesne podejście do komunikacji i spotkań wydaje się cyniczne, ale zgadzam się z nim. Jeśli nie widać wspólnej przyszłości, jeśli mężczyzna nie wydaje się godnym kandydatem, nie ma sensu z nim “przyjaźnić” i tracić czas.
Jeśli zachowuje się dziwnie, jest sposób, by to sprawdzić: przypomnieć sobie o zasadach etykiety. Nie zostały wymyślone na darmo, są wskaźnikiem, jaka jest osoba naprawdę.
Chcesz zrozumieć mężczyznę po kilku randkach – najprościej zaprosić go do siebie, tutaj właśnie ujawni się w pełnej krasie.
Ktoś przychodzi z upominkiem dla dziecka, ktoś z śrubokrętem i kombinerkami. A ktoś uroczyście przynosi… siebie! Dobrze, jeśli zdoła się ogolić.
Oto przykład: nowy kolega. Zwrócił na mnie uwagę, a ja cicho topniałam. Miło jest czuć się wyjątkową!
Gdy zaprosił mnie na randkę, od razu się zgodziłam. Po kilku spacerach zdecydowałam się zaprosić go do siebie.
Oczywiście, to moje terytorium, ale nie zapominajmy: pracowaliśmy razem wystarczająco długo, żebym nie bała się o swoje bezpieczeństwo. Dobrze się sprawdził, więc nie myślałam, że ryzykuję.
Przygotowałam się do spotkania jak należy: kanapki z kawiorem, upiekłam ciasto, kawałek mięsa wsadziłam do piekarnika.
Dzień wcześniej zrobiłam generalne sprzątanie, żeby było miło wejść.
Kolega przyszedł punktualnie, akurat skończyłam malować się. Ale stał za drzwiami bez bukietu, bez torby, nawet bez szampana z sąsiedniego supermarketu. Na początku nawet nie zrozumiałam.
– Z czym zawitałeś?
– Z dobrym humorem… – równie żartobliwie odpowiedział.
– Ojej!
Otworzyłam drzwi, skinęłam na nakryty stół, na lodówkę. Zapytałam, co przyniósł.
– Siebie! – nie zawiódł mnie kolega.
– Nie zamierzam cię pić, – uśmiechnęłam się, – idź do taty. Niech ci opowie, jak do kobiet w gości chodzić.
Ogólnie rzecz biorąc, nie wyszło.
Wiele osób dzieli się z nami swoimi historiami, aby dowiedzieć się, co inni o tym myślą. Jeśli masz swoją opinię lub sugestię dotyczącą tej historii, proszę napisz ją w komentarzach na Facebooku.