Ostatnio rozmawialiśmy z koleżankami w pracy o naszych mężach, a tam Katarzyna opowiadała, że jej mąż wciąż nazywa ją “słoneczkiem”, “moją radością”, wyznaje jej miłość. Pomyślałam o swoim związku z mężem, on nazywa mnie tylko po imieniu. Rozumiem, że jesteśmy już małżeństwem od 11 lat, ale moja dusza nadal pragnie jakiejś romantyki, nie jestem jeszcze taka stara. On po prostu nie okazuje mi uczuć i sprawia wrażenie, że żyje tak, bo się przyzwyczaił.
Czekałam na niego wieczorem z pracy, aby porozmawiać o tym, co mnie niepokoi.
– Ciekawi mnie, dlaczego nigdy nie wyznajesz mi miłości?
– Po co?
– Żeby czuła się przez ciebie potrzebna. Nie wiesz, jak to jest miłe?
On tylko spojrzał na mnie spod byka i przez cały wieczór nie odezwał się ani słowem. Całą noc myślałam, że mój mąż mnie nie kocha, wyobrażałam sobie, jak składam pozew o rozwód, bo nie chcę mu psuć życia. Następnego dnia po pracy nawet nie chciało mi się wracać do domu. Zaproponowałam Katarzynie wyjście na kawę:
– Oj, Haniu, tyle roboty w domu. Chodź do mnie od razu. Ale idź jeszcze ze mną do supermarketu, muszę zrobić obiad. Mąż szuka teraz pracy, więc siedzi w domu, syn na wakacjach, więc wieczorem muszę gotować dla nich na cały dzień.
– A od kiedy szuka?
– Już kilka miesięcy, teraz trudno znaleźć dobrą pracę.
Weszłyśmy do Katarzyny i od razu poszłyśmy do kuchni. Katarzyna włączyła czajnik i zaczęła rozpakowywać torby, biegała i robiła kilka rzeczy na raz: myła naczynia, które zostawili jej mężczyźni, nakrywała nam do stołu, gotowała makaron. Ja po prostu milczałam i obserwowałam. Potem przyszedł jej mąż.
– Cześć, kochanie, przyszła do nas moja koleżanka – Hania, poznaj się. Po co zostawiacie mi tyle naczyń, przecież pracuję, ile razy wam mówić – myjcie od razu talerze.
– Słoneczko, zawsze taka zła wracasz z pracy, nie krzycz, przecież cię kocham.
– No tak, to chociaż wyrzuć śmieci.
– Kto wieczorem wyrzuca śmieci, jak jutro pójdziesz do pracy to zabierz.
– Z ciebie żadnego pożytku.
– Moje skarbie! Kocham cię, nie mam siły.
Wypowiedział tę ostatnią frazę z dumą, a ja chciałam uderzyć go patelnią w głowę. Nie zostałam długo, zebrałam się i poszłam do domu. Na zewnątrz zimno, mokry śnieg z deszczem, a ja zostawiłam rękawiczki w domu. Tak zmarzłam na zewnątrz, a wreszcie dotarłam do mieszkania. Na progu już czekał na mnie mąż, z którym wczoraj chciałam się rozwieść.
– Cześć. Gdzie byłaś tak długo? Patrz, jak tam zimno! Jeszcze rękawiczki w domu zostawiłaś. Chodź do kuchni, zrobiłem ci gorącą herbatę. Idziesz do ciepłej łazienki się ogrzać? Czy najpierw zjesz kolację?
Poszłam do kuchni, a tam mąż już ugotował makaron z parówkami, to jedyne danie, które przygotowuje, gdy się spóźniam w pracy. Kiedyś denerwowało mnie, że nie potrafi przygotować nic innego, a teraz te makarony były dla mnie najlepszym prezentem.
– Jak bardzo cię kocham, moja radości i najlepszy mężczyzno.
– Co, wino u Katarzyny piłaś, czy co?
Uśmiechnęliśmy się, a ja zaczęłam jeszcze bardziej cenić mojego męża.
Czy spotkałyście się z podobnymi sytuacjami?
Wiele osób dzieli się z nami swoimi historiami, aby dowiedzieć się, co inni o tym myślą. Jeśli masz swoją opinię lub sugestię dotyczącą tej historii, proszę napisz ją w komentarzach na Facebooku.