Pierwszy miesiąc przeżywałem jakby we mgle. Wiele rzeczy mi umykało. Dopiero w drugim miesiącu samotnego życia zdałem sobie sprawę, ile moja ukochana robiła.

Miałem 26 lat, kiedy pierwszy raz spotkałem moją żonę. Od razu zaczęliśmy mieszkać razem, a po kilku miesiącach zrobiłem jej oświadczyny. Czułem, że to ta kobieta, z którą chcę spędzić całe życie.

Wtedy były kryzysy, a także narodziny pierwszego dziecka. Dochód był niewielki, a wsparcia od państwa praktycznie nie było, więc ciężko pracowałem. Pamiętam, że przez kilka dni mogłem nie wracać do domu. Rano szedłem do pracy jako asystent inżyniera, wieczorem – na nocną zmianę, potem pracowałem jako ochroniarz w supermarkecie. I tak w kółko. Jednak Mołoszka nic złego nie mówiła. Wiem, jak koledzy opowiadali o swoich żonach, że jak się spóźnią o kilka minut, to urządzają awantury i sceny zazdrości.

A w domu zawsze na mnie czekała kochana z synem. Na stole – ciepła kolacja, domowy barszcz z pampuchami czy pierogi ze śmietaną. I zawsze coś słodkiego na deser, na przykład bułeczki z wiśniami czy naleśniki z czekoladą. Pytała, jak się miałem w pracy. Pogrzewała mnie dobrym słowem, gdy było ciężko.

Rano nie zdążyłem jeszcze się obudzić, a słyszę, jak żona gotuje śniadanie – kawę i jajecznice. Obok stoi torba z drugim śniadaniem – kawałkiem ciasta, kotletami z ziemniakami i sałatką.

Oczywiście, gdy nasze dziecko zostało przyjęte do przedszkola, Myrosia wróciła do pracy. Ale pracowała na pół etatu do południa. Jej średnia pensja wynosiła ledwie 5 tysięcy. Chociaż z jej doświadczeniem i zawodem mogła znaleźć lepszą pracę na pełny etat.

Jednak dopiero po jej odejściu zrozumiałem, ile naprawdę robiła… Wydawało się, że to drobiazgi, których w codziennym życiu prawie nie zauważasz. Ale gdy Myrosi zabrakło, poczułem taką samotność w swoim domu.

Prawie miesiąc żyłem jakby we mgle. Wydawało mi się, że to tylko okropny sen. Oto obudzę się, a obok mnie śpi żona, uśmiechając się słodko. A w sąsiednim pokoju śpi Piotruś, oto jego plecak szkolny stoi. Ale nie…

Wziąłem się w garść, gdy zrozumiałem, że nie jestem jedyny, komu teraz ciężko. Trzeba zadbać o syna, bo ma zaledwie 8 lat.

Oczywiście, nie mogłem zastąpić mu matki. Na śniadanie jedliśmy przypalone jajecznicę, a ja nawet zdołałem przygotować gorzką herbatę! A co do tego, że trzeba zaścielić kołdrę w nowej pościeli, milczałem. Często ginęły mi i synowi białe rzeczy, a pojawiały się kolorowe lub skarpetki – dlatego Piotruś chodził do szkoły w różnych parach.

Potem w lodówce zaczęło coś śmierdzieć. Okazało się, że zepsuła się sałatka, którą dawno temu trzeba było wyrzucić. Pojawiły się nieproszeni goście – pająki i mole, więc każdego ranka walczyłem z nimi. W naszym mieszkaniu pyłek był wielkości koła. A domowe zadanie ze szkolakiem było dla mnie prawdziwą kaźnią. Rozwiązywać zadania matematyczne, lepić z plasteliny kompozycje czy uczyć się wiersza. Nie trzeba zapominać o pracy.

Widziałem, że syn próbuje mi pomóc. Rano sam się ubiera, ale potem i tak przyszczypuję mu guziki w koszuli. Chciał gotować dla nas obiad – rozbił niemal wszystkie talerze. Ale się nie obrażałem. Wspieraliśmy się nawzajem. W weekendy Piotr przynosił mi kolację do pracy, a ja starałem się kupić mu coś smacznego w sklepie, bo sam bałem się gotować. Często wspominaliśmy mamę. Najlepszy komplement dla mnie w kuchni od syna to zdanie „u mamy było smaczniej i lepiej, ale twoje też da się zjeść!”.

Tak już prawie rok żyjemy. Co tydzień jeździmy do Myrosi na mogiłę. Szkoda, że dopiero teraz zrozumiałem, ile było na jej delikatnych ramionach! Gdyby nie syn – dawno bym się poddał i rzucił się pod pociąg.

Wspominam, jak uroczo uśmiechała się żona. Jak pysznie gotowała barszcz z pulchnymi pampuchami. Potrafiła zrobić wszystko idealnie. Ale ja tego nie zauważałem. Nie mówiłem „dziękuję”, często burczałem niezadowolony, gdy prosiła mnie, aby wynieść śmieci w drodze do pracy. Teraz jej mi brakuje, chcę wrócić do przeszłości i znów delikatnie ją przytulić i prosić o wybaczenie. Tak wstyd za tamte słowa! Proszę, cenić swoją ukochaną żonę. Wierzcie mi, kobiety naprawdę wykonują tyle pracy dla waszego dobra w rodzinie. Starajcie się im pomagać i zawsze je wspierać.

Czy zgadzasz się z słowami tego mężczyzny?

Wiele osób dzieli się z nami swoimi historiami, aby dowiedzieć się, co inni o tym myślą. Jeśli masz swoją opinię lub sugestię dotyczącą tej historii, proszę napisz ją w komentarzach na Facebooku.  

Related Posts

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *