Nigdy nie uważałam się za bardzo gościnną osobę, ale nie znoszę, gdy ktoś wykorzystuje moją dobroć. Mieszkam z mężem i teściową. Mamy dwoje dzieci w wieku szkolnym. Niedawno odwiedzili nas krewni mojego męża.
Powód był bardzo poważny – ślub jego kuzyna. Nie mieliśmy żadnych związków z tą rodziną, więc po prostu pozwoliliśmy im u nas przenocować.
Jak mogliśmy ich nie przyjąć? Przyjechali niemal bez uprzedzenia, zadzwonili i postawili nas przed faktem, że będą u nas nocować.
Przyjechali krewni w piątek wieczorem. Szybko przygotowałam sałatki, upiekłam mięso i postawiłam na stół naszą firmową nalewkę. Dobrze posiedzieliśmy, porozmawialiśmy. Potem wszyscy rozeszli się do swoich pokoi. Ja oczywiście pościeliłam wszystkim czystą pościel. Przyjechał nasz krewny z żoną i synem.
Następnego dnia pojechali na wesele. Rano przygotowałam wszystkim herbatę i serniki, żeby nie jechać na pusty żołądek. Wrócili wieczorem. Następnego ranka brat mojego męża został i z moim mężem znów posiedzieli, a młodzież poszła spacerować po mieście.
Wieczorem żona brata zapakowała swojego męża do samochodu i ruszyła w drogę. I wszystko wydawało się w porządku, ale męczyły mnie pewne wątpliwości. Ja bym trochę inaczej jeździła w gości.
Od dziecka mama nauczyła mnie, że nie warto chodzić do krewnych i bliskich z pustymi rękami. Chociaż coś małego, ale trzeba było przynieść. A nasi krewni przyszli zupełnie z pustymi rękami. Nawet pudełka czekoladek nie wzięli.
Mają dużo ryb, często łowi brat mojego męża, chociaż raz przynieśliby. I mają spore gospodarstwo. Mogliby przynieść też trochę boczku i mięsa. Zwłaszcza, że mamy dzieci. Chociażby jakimś drobiazgiem sprawiliby radość, ale nie.
Przyjechali samochodem. Mogliby zabrać
ze sobą pościel, żebym po nich nie musiała prać. Woda i proszek też kosztują pieniądze.
Nie dość na tym, moja teściowa jest chrzestną tego brata. Chociaż jakiś drobiazg mógłby ją ucieszyć. Ale nic nie kupili, nawet dla niej. Biedna, tak na nich czekała przy oknie. To wszystko jakoś nieludzko…
Odeszli następnego dnia wieczorem. Na koniec nawet nie pożegnali się porządnie. Nie wspominając już o “dziękuję”, którego od nich nie usłyszeliśmy. Czułam się jakoś wykorzystana, ale cóż poradzisz.
Wiele osób dzieli się z nami swoimi historiami, aby dowiedzieć się, co inni o tym myślą. Jeśli masz swoją opinię lub sugestię dotyczącą tej historii, proszę napisz ją w komentarzach na Facebooku.