Niedawno dowiedzieliśmy się z mężem, że nasza mała rodzina się powiększy. Oboje jesteśmy szczęśliwi, ale do radości wkrada się smutek: teraz będziemy musieli na długo odłożyć marzenia o beztroskim, solidnym życiu.
Chodzi o to, że nie planowaliśmy dzieci tak wcześnie. Najpierw chcieliśmy wziąć kredyt hipoteczny i go spłacić, nie całkowicie, ale większą jego część. A potem już tylko odpocząć: polecieć nad morze, wypocząć. A później wrócić do normalnego życia.
Ale wszystko potoczyło się inaczej. Szczęśliwy mąż dzwonił do krewnych, a ja siedziałam obok.
– Do ciebie? Jak to? A, na jakiś czas? No, zapytam Annę, – i mąż spojrzał na mnie.
Po zakończeniu rozmowy wyjaśnił: matka proponuje tymczasowo zamieszkać w jej mieszkaniu, które wynajmuje. Ten pomysł mnie ucieszył – nie będziemy musieli wydawać pieniędzy na wynajmowane mieszkanie, a teściowa mieszka niedaleko. W razie czego bliska osoba będzie obok.
Ona, jak się okazało, myślała podobnie.
Zanim zdążyliśmy się wprowadzić i przewieźć rzeczy, Teresa już zaczęła wprowadzać w mieszkaniu swoje porządki. Nie wiem, jak wytrzymywali taką gospodynię nieszczęśliwi ludzie, którzy tu przed nami mieszkali.
Każdego ranka stała na progu. Z garnkami z jedzeniem w rękach: nakarmić syna, który jakby nie ma żony. Mnie generalnie ignoruje. Wchodzi jak do siebie: sprawdza czystość parapetów, wkłada pranie do pralki, prasuje rzeczy.
– Anna w ogóle nic nie potrafi w domu? – od czasu do czasu pyta teściowa mojego męża, nieprzyjaźnie spoglądając gdzieś obok mnie.
Rozumiem, że po prostu wykorzystuje sytuację. Moją. Po pierwsze, jestem w ciąży. Po drugie, od razu znaleźliśmy się w sytuacji zależnej. Chociaż to ona zaprosiła nas do mieszkania, chodzi tu i kontroluje wszystko. I po trzecie, męża nigdy nie ma w domu. Pracuje nadgodziny, co daje teściowej pełną swobodę.
Ja pracuję zdalnie. Pracy na 3-4 godziny dziennie, resztę czasu sprzątam, gotuję. I oczywiście, odpoczywam. Z jakiegoś powodu teściowa myśli, że nic nie robię, chociaż mieszkanie jest sterylnie czyste.
Co więcej, przychodzi i gotuje, a potem nic po sobie nie sprząta. Łazienka po niej jest mokra, podłoga śliska, lustra zabrudzone. Idę cicho i wszystko przemywam.
Dlaczego to toleruję? Na początku byłam po prostu w szoku. Szczerze mówiąc, spodziewałam się, że sama zrozumie, że to nienormalne. Niech teściowa na początku przychodziła i kontrolowała – to zrozumiałe, nowi mieszkańcy, ryzyka. Chociaż jesteśmy rodziną.
Ale nieoczekiwane wizyty trwają. Przed ślubem przyszła teściowa była dla mnie miła. Chyba nie sądziła, że to między nami tak poważne. W jej głowie jestem najgorszą parą dla jej syna. No cóż, nic na to nie poradzę!
Teraz rozumiem, że to, co się dzieje, nie ustanie. Mąż mnie nie obroni – sam boi się mamy. A dokładniej mówi tak:
– Anno, bardzo boję się jej przeczyć, bo mama ma słabe serce. Lepiej trochę to zniesiemy. Jeśli przez nas trafi do szpitala, całe życie będę się obwiniał.
Nie odważę się zmieniać zamków w jej własnym mieszkaniu. To chyba nawet nielegalne. Mieszkamy tu bez umowy, na prawach lokatora. Nie mamy dokąd pójść. Trzeba szybciej zarabiać, by zdążyć przed narodzinami dziecka wziąć kredyt hipoteczny.
Więc po prostu obserwuję ten cyrk i staram się złapać zen. Niech przychodzi. Niech gotuje – mniej pracy dla mnie. Niech się denerwuje – mi wszystko jedno. Sama jestem gotowa się denerwować: no, o czym myślałam, zgadzając się na to?
Nie stać nas teraz na wynajmowane mieszkanie. Pieniądze są policzone do grosza. Mąż płaci matce za media. Pracuję, aby jak najszybciej uzyskać wymagane doświadczenie do solidnego zasiłku macierzyńskiego. Bank gotowy do zatwierdzenia naszego kredytu hipotecznego już znaleźliśmy, pozostaje tylko uzbierać sumę i wpłacić.
Wyrzuciłam to z siebie – poczułam się lepiej. Chcę tylko ostrzec: nie mieszkać z rodzicami, u rodziców, w mieszkaniu rodziców. Szczególnie jeśli was nie bardzo kochają i cenią.
Wiele osób dzieli się z nami swoimi historiami, aby dowiedzieć się, co inni o tym myślą. Jeśli masz swoją opinię lub sugestię dotyczącą tej historii, proszę napisz ją w komentarzach na Facebooku.