Dwa dni przed moimi 75. urodzinami córka zadzwoniła do mnie i wyjaśniła, że ona, mąż i dzieci nie będą w stanie przyjechać. Nie planowałam robić żadnego jubileuszu, ale chciałam uczcić to w wąskim kręgu rodzinnym.
Dzieci nie pomagają mi w niczym, ale też niczego nie proszą. Tak się ułożyło w naszej rodzinie. Moja emerytura nie wystarcza mi na wszystko, ale nauczyłam się żyć oszczędnie, nie potrzebuję wiele.
Córka wyszła za mąż w swoim czasie, dobrze żyją z mężem, mają swój własny dom. Ich dzieci są już dorosłe, zięć nawet każdej córce kupił mieszkanie na start.
Synowi również nie jest źle w życiu. Ma mały własny biznes, również mieszka w prywatnym domu poza miastem. I ma piękny samochód. Chociaż syn bardzo rzadko do mnie przyjeżdża i nie zaprasza mnie do siebie.
Również powiedział, że nie będzie w stanie przyjechać na mój jubileusz, bo to dzień roboczy, i ma wiele spraw. Tak więc mając dwoje dzieci i czwórkę dorosłych wnuków, zostałam sama w moje urodziny.
Do mnie przyszła tylko moja sąsiadka, również emerytka. Usiedliśmy, poskarżyłam jej się na życie. A ona mi mówi, że może coś zrobiłam źle przed dziećmi, że tak się ze mną obchodzą.
Zaczęłam myśleć, co mogłam zrobić nie tak? Dałam dzieciom życie, szczęśliwe dzieciństwo, edukację, a dalej uważam, że oni sami powinni wszystko robić. A moje dzieci stały się sukcesem. Dlaczego więc zapomnieli o matce?