Wyszłam za mąż cztery lata temu, wcześniej spotykaliśmy się z Andrzejem przez dwa lata, gdy jeszcze studiowaliśmy na uniwersytecie. Uważałam, że przez ten czas dobrze go znam, ale okazało się inaczej.
Rok temu dowiedziałam się, że mój mąż ma inną kobietę. Natychmiast zaczęłam nalegać na rozwód, bo zdrady nie mogłam mu wybaczyć. Nie mieliśmy jeszcze dzieci ani wspólnego majątku, więc będąc młodymi, postanowiliśmy się rozejść i zacząć życie od nowa.
Jednakże w sprawę wtrącili się rodzice – zarówno moi, jak i męża. Najbardziej zaniepokojona była moja mama, która była zdecydowanie przeciwna rozwodowi. Byłam całkowicie rozczarowana, a Andrzej chodził za mną i przysięgał, że to był błąd, że zrozumiał wszystko i że już nigdy się to nie powtórzy. Mąż przekonywał mnie, że jestem najlepsza na świecie i że tylko do mnie żywi uczucia.
Mama przychodziła codziennie i przekonywała mnie, że rodzina jest najważniejsza. Zostałam z tym wrażeniem, że moja mama opowiedziała się po stronie zięcia, a nie własnej córki. Ostatecznie, wspólnymi siłami przekonano mnie, i wróciłam do swojego męża.
Potem zmarła moja babcia, a rodzice zdecydowali się przekazać nam jej mieszkanie, a konkretnie przepisać je na mnie, bo nie mieliśmy swojego miejsca. Mieszkanie, które odziedziczyłam, było małe i stare, więc mąż zaproponował mi je sprzedać, dołożymy pewną sumę i kupimy dwupokojowe w nowym budownictwie.
Nie wiem, czy mam rację. Mama mówi, że to tylko obraza mówiąca, że jeszcze do końca nie wybaczyłam swojemu mężowi. Może i tak, ale jak mu wierzyć po czymś takim. Najbardziej przykre jest to, że mama znowu stanęła po stronie męża, a nie po mojej. Nie wiem, co mam robić, bo nawet moi najbliżsi ludzie opowiedzieli się po stronie mojego męża.