W wieku 65 lat mogę z pewnością powiedzieć, że prowadziłam ciekawe, pełne życie, nawet przez pewien czas mieszkałam w Ameryce. W sumie od tego zaczęła się moja historia. Mam trzech synów, z dwójką z nich mam bardzo dobre relacje, a najstarszy syn od kilku lat nie rozmawia ani ze mną, ani z braćmi.
W ten sposób udało mi się uzbierać porządną sumę. Kiedy mój młodszy syn pojechał do stolicy, znalazł tam dobrą pracę, ale musiał wynajmować mieszkanie, na co wydawał znaczną część swojej pensji. Ponieważ Andrzej bardzo lubił życie w stolicy i od razu powiedział, że nie planuje wracać do domu, postanowiłam pomóc swojemu dziecku – kupić mu mieszkanie jednopokojowe.
Andrzej bardzo się ucieszył, obaj starsi synowie też nie mieli nic przeciwko, wręcz byli zadowoleni, że teraz w stolicy jest miejsce, do którego mogą przyjechać w każdej chwili. Ja także byłam szczęśliwa, bo inwestowanie pieniędzy w nieruchomości okazało się dobrym pomysłem.
Minęło kilka lat, a do stolicy przeniósł się mój średni syn. Adamowi zaproponowano stanowisko kierownicze, zgodził się, ale znów pojawił się problem z zakwaterowaniem. U brata nie mógł się zatrzymać, bo tam mieszkanie jednopokojowe. Dlatego postanowiłam, że kupię Adamowi mieszkanie w tym samym rejonie, aby żyli niedaleko siebie.
Mojej obietnicy nie mogłam spełnić, a moja emerytura jest niewielka. Rozumiem, że dla najstarszego syna sytuacja nie potoczyła się zbyt dobrze, ale teraz, co mogę zrobić? W końcu nie został bez mieszkania, ma choćby stare, ale mieszkanie.
Ale Piotr się obraził i przerwał ze mną kontakt oraz z młodszymi braćmi. Synowa również mnie skrytykowała za niesprawiedliwość. To ona robi zamieszanie, podszeptując mężowi, że jego bracia lepiej się w życiu ułożyli niż on.
Życie pokaże, czy mają rację. Ja nadal oszczędzam pieniądze, aby kupić kolejne mieszkanie, bo rozumiem, że wszystkim dzieciom trzeba pomagać równo.