Mam 46 lat, mój mąż 48. Wyszliśmy za mąż zaraz po ukończeniu studiów na uniwersytecie.
Mój mąż jest inżynierem z wykształcenia, ale praktycznie nie pracował w swoim zawodzie. Na początku zatrudnił się w biurze projektowym, ale zrozumieliśmy, że z taką pensją nawet do emerytury nie uda nam się uzbierać na własne mieszkanie. Dodatkowo, urodziły się nam dwie córeczki jedna po drugiej, więc postanowiliśmy, że mąż powinien wyjechać na zarobki.
Adama praktycznie nie było w domu, i musiałam się z tym pogodzić, ponieważ córki rosły, zawsze chciały się ładnie ubierać, a na jedzenie też szły spore sumy, więc oszczędzanie dużo nie wychodziło. Składaliśmy na mieszkanie przez 10 lat, potem jeszcze dwa lata trwały prace remontowe, i ostatecznie przenieśliśmy się do przestronnego trzypokojowego mieszkania dopiero rok temu. Można powiedzieć, że nasze marzenie się spełniło.
W międzyczasie nasze córki wyrosły, obie studiują na uniwersytetach, starsza Maria na czwartym roku, a młodsza Anna na trzecim, między nimi jest zaledwie rok różnicy. Obydwie studiują na płatnej formie na wydziale prawa, więc wykorzystaliśmy już prawie wszystkie nasze oszczędności.
Na początku lata tego roku starsza córka wyszła za mąż z narzeczonym. Nie mieli własnego mieszkania, więc przyszli do nas mieszkać, zajmując jeden pokój. Wesela nie robiliśmy, bo nie mieliśmy pieniędzy i nie było na to czasu. Oczywiście, cieszyłam się za córkę, ale fakt, że teraz mieszka u nas zięć, sprawia mi wiele niedogodności.
I wszystko byłoby dobrze, ale młodsza córka też zrobiła nam niespodziankę – spodziewa się dziecka, jej kolega z klasy oświadczył się jej, planują się pobrać w najbliższym czasie i mieszkać u mnie. Anna uważa, że skoro pozwoliłam Marii z mężem mieszkać u nas, to dlaczego by jej nie mogła przyprowadzić do domu zięcia, skoro ma swoją sypialnię.
Mam mieszane uczucia. Z jednej strony cieszę się z moich córek, zięciów, może z czasem będą w stanie utrzymać rodziny. Ale teraz rozumiem, że miałam dwoje dzieci, a teraz mam czwórkę. Całe życie odmawiałam sobie w wielu sprawach, aby mieć to mieszkanie, a teraz okazuje się, że jakoś nie udaje się mi żyć dla siebie.