Dawno temu zdałam sobie sprawę, że nie można na nikim polegać. Nie wiem, czy to powszechna zasada, czy to tak działa tylko u mnie.
Mój mąż kochał mnie tak długo, jak długo mogłam chodzić do pracy i zarabiałam więcej niż on. A przy tym jeszcze gotowałam i sprzątałam w domu. Ale kiedy poważnie zachorowałam i poszłam do szpitala na operację, szybko znalazł dla mnie zastępstwo.
Trudno mi było wtedy samej z dwójką dzieci. Ale nie miałam nikogo, na kim mogłabym polegać. Kiedyś poskarżyłam się mamie, że nie jest mi łatwo, a ona powiedziała:
– Nie trzeba było za niego wychodzić! Mówiłam ci! – nie usłyszałam od niej ani jednego słowa wsparcia. Moja mama nigdy nie zgodziła się posiedzieć z wnukami, kiedy ja pilnie musiałam iść do pracy.
Dzieci, gdy były małe, ciągle czegoś ode mnie wymagały, a teraz, jak dorosły, nawet o mnie nie pamiętają. Moja córka odwiedziła mnie ostatnio zeszłego lata, chociaż mieszkamy w tym samym mieście.
– Przepraszam, nie mam kiedy, – mówi za każdym razem, gdy dzwonię z życzeniami z okazji jakiegoś jej święta. – Jak będę miała trochę czasu, to do ciebie wpadnę.
Nie zaprasza mnie do siebie, bo też „nie ma czasu”, ale za to teściowa odwiedza ich prawie w każdy weekend.
Podobnie jest z moim synem. Tak, przychodzi do mnie od czasu do czasu, ale tylko po to, żeby pożyczyć pieniądze. Zawsze coś odkładam, żeby mieć na lekarstwa w zimie, bo przez lata nazbierało mi się trochę przewlekłych chorób.
Oczywiście, nie potrafię mu odmówić, więc za każdym razem daję synowi pieniądze, bo prosi „na leczenie wnuków”. A potem wściekła synowa dzwoni do mnie i wyzywa prawie od najgorszych, bo syn się upija i urządza w domu awantury.
Moje relacje z synową są napięte. Jest obrażona, że nie oddałam im swojego mieszkania. Proponowałam dzieciom, żeby zamieszkały ze mną, ale moja synowa chciała, żebym całkowicie opuściła mieszkanie i nie obchodziło jej, gdzie się podzieję. Kiedy powiedziałam jej, że nie mam dokąd pójść, zupełnie przestała ze mną rozmawiać.
Dzisiaj są moje urodziny. Świętuję sama. Nie mam pieniędzy na nic specjalnego, więc ugotowałam kaszę gryczaną z gulaszem. I kupiłam owsiane ciasteczka. Przyszła sąsiadka pożyczyć soli. Tak samo, jak ja, jest na emeryturze.
– To mówisz, że dzisiaj są twoje urodziny? – zapytała Helena.
– Tak, – odpowiedziałam smutno.
– A gdzie twoje dzieci? – sąsiadka była zaskoczona. – Moi przyjeżdżają zawsze rano i pomagają wszystko przygotować. Twoi przyjadą bardziej pod wieczór?
– Pewnie tak, – odpowiedziałam i odwróciłam się, żeby otrzeć zdradliwe łzy.
Wiele osób dzieli się z nami swoimi historiami, aby dowiedzieć się, co inni o tym myślą. Jeśli masz swoją opinię lub sugestię dotyczącą tej historii, proszę napisz ją w komentarzach na Facebooku.