Nie mogę zrozumieć mojej mamy, która zdecydowała się oddać wszystkie oszczędności bratu. Powiedziała mi o tym sama. Nie zgadzam się z jej decyzją, ale nic nie mogę zrobić, nie udało mi się przekonać mamy, że robi coś złego.
Mam młodszego brata Andrzeja, jest żonaty, wychowują 6-letniego syna, wszystko u nich dobrze, ale nadal nie mają swojego mieszkania, więc mieszkają u rodziców żony.
Brat dobrze wiedział o pieniądzach matki. Matka pracuje w Londynie od 17 lat. Po rozwodzie z naszym ojcem wyjechała tam od razu. Wtedy ja i brat już byliśmy dorosłymi, więc mama rozliczała się z pracy i wyjechała. Matka miała konkretny cel – trochę nam pomóc, a także zarobić na swoje mieszkanie.
Ja wyszłam za mąż i zamieszkałam z mężem, a brat pojechał do naszej babci (matki mamy) na wieś, tam poznał swoją przyszłą żonę i po pewnym czasie się z nią ożenił.
Wszystkie zarobione przez mamę pieniądze dzieliła równo między mną a bratem. Sama dobrze zarabiałam, więc pieniądze mamy odkładałam, a niedawno kupiłam mieszkanie, mam dwie córki, więc miejsce do życia zawsze się przyda.
Brat, moim zdaniem, niezbyt mądrze rozporządzał się pieniędzmi – wszystkie funty wkładał w dom teściowej. Nie raz mówiłam bratu, że nie powinien tego robić, bo praktycznie nic mu tam nie przysługuje, a zasadniczo wkłada matczyną kasę w cudzą własność.
Andrzej mnie nie słuchał, robił po swojemu, bo ufał żonie i jej rodzicom. Ale w życiu zdarzają się różne sytuacje. Rok temu jego żona powiedziała, że chce się z nim rozwieść, i przez cały ten rok żyli osobno.
Matka natychmiast rzuciła się, aby pomóc mojemu bratu. Przez ostatnie sześć lat odkładała wszystko, aby wreszcie kupić sobie mieszkanie. Mamie jest 60 lat, niedługo planuje wrócić do domu, więc potrzebuje swojego mieszkania.
To ja jej to zaproponowałam, kiedy przyjeżdżała na urlop, mama polubiła ten pomysł. Już mnie nawet prosiła, abym znalazła odpowiednie opcje. Z mężem zwróciliśmy uwagę na całkiem przyzwoite dwupokojowe mieszkanie niedaleko nas. I tu mama zmieniła zdanie. Zapytałam ją o powód, a ona mówi, że najpierw Andrzej musi kupić mieszkanie, może żona do niego wróci, i wszystko się poukłada.
Jeśli matkę jeszcze można zrozumieć, to brata nie rozumiem. O czym myślał, wkładając matczyną kasę w cudzy dom, a teraz uważa, że ma prawo przyjąć od mamy mieszkanie w prezencie.
Bezskutecznie próbowałam wytłumaczyć zarówno jemu, jak i mamie. A mnie jest żal matki, teraz będzie musiała zostać w Londynie jeszcze przez kilka lat.
Rozumiem wszystko, nasza mama chce pomóc dzieciom, ale we wszystkim jest granica, trzeba także myśleć o sobie.
Wiele osób dzieli się z nami swoimi historiami, aby dowiedzieć się, co inni o tym myślą. Jeśli masz swoją opinię lub sugestię dotyczącą tej historii, proszę napisz ją w komentarzach na Facebooku.