Zawsze uważałam siebie za gospodynię w rodzinie. Jednak mój mąż jest bardzo uparty, zawsze wygrywa, a nie moje decyzje i zdanie.
Jesteśmy małżeństwem od pięciu lat, a wcześniej przez trzy lata po prostu mieszkaliśmy razem. Moi rodzice nie lubili Pawła ze względu na jego chamskie zachowanie i charakter. Pamiętam czasy, gdy moja matka zakazywała mi spotykania się z Pawłem, ale wtedy sama decydowałam, co mam robić. W naszym związku moi rodzice zupełnie się nie wtrącali. W mojej rodzinie rodzice szanowali zdanie siebie nawzajem, i co ważne, brali je pod uwagę, więc wszystko w rodzinie było równo.
Sądziłam, że tak żyją wszystkie pary. Jednak już w pierwszym roku wspólnego życia zawiodłam się na swoich własnych myślach i ideach. Banalne kwestie codzienne mogłam łatwo rozwiązywać: gdzie pojedziemy na wakacje, co takiego przygotować, jakie meble kupić. Jednak poważne decyzje podejmował tylko mój mąż, a nie uważał za konieczne konsultować się ze mną. Moje zdanie w takich sprawach nie miało znaczenia, i było mi trudno zaakceptować taki układ naszego życia rodzinnego.
Mogliśmy przez kilka tygodni nie rozmawiać, a potem kiedy interesował się sprawami codziennymi, odpowiadałam i w ten sposób zapominaliśmy o naszych konfliktach i żyliśmy dalej. Trudno było mi to zapomnieć, ale nie chciałam przypominać o tym Pawłowi. Wszystko dlatego, że nie prowadziłoby to do niczego, i tak stałby na swoim zdaniu. Na początku próbowałam go zmienić, ale potem zdałam sobie sprawę, że to jest bezsensowne.
I przestałam tym zajmować się już po pierwszej wizycie u jego rodziny na świątecznym przyjęciu noworocznym. Wtedy prawie się rozeszliśmy z mężem. Wtedy nie bardzo chciałam jechać do jego krewnych, bo to było daleko, a i jego rodzina nie była zbyt przyjemna. Krzyczeli głośno, dzieci źle się zachowywały przy stole, plamiły wszystko dookoła. Oglądałam to już na naszym ślubie. Jednak Paweł zapewnił mnie, że wszystko będzie w porządku. Uznał, że musimy spędzać wszelkie święta u jego krewnych, a moje pragnienie świętowania Nowego Roku w gronie naszej rodziny zignorował.
Bo przecież Nowy Rok to święto rodzinne, a ty jako część naszej rodziny teraz musisz świętować z moją rodziną.
Nie miałam wyboru, musiałam się zgodzić i zaakceptować to warunki męża. Pierwszy Nowy Rok w kręgu rodziny męża sprawił, że musiałam się nerwowo naprężyć. To dlatego, że oczekiwali wieści o ciąży, a ja nie byłam w ciąży. Chcieli, żebym od razu po ślubie była w ciąży. Wtedy zaczęli mówić, że syn mojego męża zawarł ze mną małżeństwo na próbę, bo ja nie chcę dzieci. Jak może być rodzina bez dzieci i inne tego rodzaju komentarze. Lepiej by syn znalazł sobie inną żonę, która od razu rodziłaby im wnuki. Wtedy ledwo powstrzymywałam się, żeby nie powiedzieć czegoś rodzicom mojego męża.
Ojciec Pawła nie naciskał zbyt mocno na wnukach, tylko przytakiwał swojej żonie, żeby potem nie drążyła mu nerwów swoimi moralizatorstwami. A Paweł nie spieszył się, żeby mnie bronić. Zaczął wymieniać matce usprawiedliwienia, że jakoby nie jesteśmy jeszcze gotowi na dzieci, że trzeba najpierw ustabilizować sytuację w pracy. Tylko że to wyglądało jak usprawiedliwienia mojego męża przed swoją matką. I stale próbował się przed nią tłumaczyć. Zemną był zdecydowany, uparty i stanowczy, a przed swoją matką stawał się bezbronny, naiwny i słodkim dzieckiem, które nie może powiedzieć matce słowa przeciwko.
Byłam spokojna tylko dlatego, że myślałam, że wkrótce pojedziemy do domu, a krewni męża zobaczę bardzo nieprędko. Ale i tutaj się myliłam…
Matka Pawła zaczęła go prosić, żebyśmy zostali u nich miesiąc! Wszystko przez to, że chciała zrobić ze mnie gospodynię, nauczyć gotować, sprzątać. Ale najważniejsze było to, że liczyła, iż w końcu ulegnę jej w kwestii dzieci. Ale to bardzo mnie denerwowało.
Tak bardzo się zdenerwowałam, że zaczęłam pakować swoje rzeczy i mówić, że będę wracać do domu. Męża mnie uspokoił, obiecał, że za kilka dni pojedziemy razem do domu. Po tym zdarzeniu mąż nieco zmienił swoje podejście do mnie, zaczął słuchać i brać pod uwagę moje zdanie. I przez te kilka lat od tamtego czasu świętowaliśmy Nowy Rok w domu, bez jego krewnych.
Ale w tym roku wszystko znowu wróciło do normy, jego krewni zaczęli znów swoje rozmowy o wnukach. Anton znowu stanął po stronie matki i zaczął jej przytakiwać. Ale wcześniej nigdy mi niczego nie mówił o dzieciach, rozmawialiśmy z nim na ten temat nie raz. Tylko teraz mówi mi, że ma wszystko, oprócz dzieci. I w tym Nowym Roku wszystko znowu się powtórzy, dlatego nie chcę jechać do krewnych męża, bo znów będę musiała słuchać o dzieciach.
Planuję zapytać swojego rodzonego brata, czy nie miałby nic przeciwko świętowaniu Nowego Roku z nami, bo i on ma swoją rodzinę. Mam nadzieję, że nie odmówi mi pomocy.
Wiele osób dzieli się z nami swoimi historiami, aby dowiedzieć się, co inni o tym myślą. Jeśli masz swoją opinię lub sugestię dotyczącą tej historii, proszę napisz ją w komentarzach na Facebooku.