Kiedyś zdarzyła mi się taka historia. Jechałem autobusem. Ludzi prawie nie było, mnóstwo wolnych miejsc. I oto wchodzi do tego samego autobusu kobieta, około trzydziestki, prawdziwa piękność. Nie będę się zbytnio rozpisywał. Powiem Wam tyle, wszystko przy niej i wzrok od niej nie schodzi.
Za nią wpada mężczyzna, który, jak się zdawało, był pewny, że nie zdąży, z tego powodu bardzo spieszył się, dosłownie wpadł, a w rękach trzymał duży i chyba ciężki worek.
Autobus zamknął drzwi i mocno zatrzymał się, a mężczyzna, z impetem, upada na tę samą kobietę, ale stara się utrzymać równowagę, i wszystko obraca się tak, że nie upada, ale staje na jej stopę.
“No czy nie możesz być delikatniejszy jak słoń”, powiedziała, “naprawdę nie można było ostrożniej?”.
Mężczyzna spojrzał winnym wzrokiem na kobietę i opuścił oczy, jasno odczuwając wstyd za swoje postępowanie, chociaż w gruncie rzeczy nie był winny.
Ale kobieta zaczęła go zasypywać słowami o tym, że nie można biegać, trzeba było się trzymać itp. A mężczyzna podniósł oczy do pani i z całym współczuciem w głosie powiedział:
– “Ewo, ale widziałaś, że to nie było celowe, tym bardziej przede mną przeprosiłem, cóż mam jeszcze zrobić, żebyś się uspokoiła?”
Oto ja osobiście, posiadam dobrą wyobraźnię i nawet jestem trochę zwariowany, powiedziałbym. Ale nawet ze wszystkim moim entuzjazmem, dobrze bym wymyślił każdą odpowiedź, ale zupełnie nie tę, którą powiedziała, zaskakując nas wszystkich.
No to gotowi?
“Co tam, weź mnie w mąż”.
Kierowca zaskoczony tym oświadczeniem gwałtownie zahamował, zatrzymując autobus, a w salonie zapanowała cisza. Nawet moja pięcioletnia córka, siedząca z żoną z tyłu, nie odważyła się więcej marudzić, tylko ucichła. Chciałbym zauważyć, że na twarzy kobiety nie było nawet cienia żartu, i ona bezwzględnie kontynuowała patrzenie w oczy biednemu mężczyźnie.
A tu już nie wytrzymałem (no jak bez mnie), mówię – “słuchaj, człowieku, odpowiadaj cokolwiek, patrz, publiczność czeka”.
Spojrzał na mnie, potem na nas wszystkich, zmienił spojrzenie na kobietę i powiedział
– “Na następnym wysiadam, idziesz ze mną?”.
“Tak” – odpowiedziała pewnym głosem. “Brawo” – krzyknąłem i wszyscy ludzie, choć ich nie było tak wielu, zaczęli spontanicznie klaskać, nawet bez żadnej komendy.
Rzeczywiście wysiedli na następnym przystanku, i słyszałem, jak podając jej rękę na wyjściu, powiedziała – “Mam na imię Ewa”. Drzwi zamknęły się.
Wiele osób dzieli się z nami swoimi historiami, aby dowiedzieć się, co inni o tym myślą. Jeśli masz swoją opinię lub sugestię dotyczącą tej historii, proszę napisz ją w komentarzach na Facebooku.