Jestem samotną kobietą. Po rozwodzie w moim życiu był okres, kiedy przysięgłam sobie: nigdy więcej związków. Lepiej spędzę resztę życia w towarzystwie czterdziestu kotów.
Mimo że mam już życiowe doświadczenie w postaci nieudanego małżeństwa, uważam się jeszcze za młodą kobietę. Wyszłam za mąż w wieku dwudziestu trzech lat, a rozwiodłam się w wieku dwudziestu sześciu.
Mieszkam sama. Pracuję do godziny piętnastej, plus godzina drogi do domu. Oznacza to, że po godzinie szesnastej mam absolutnie wolny czas. Wszystkie moje przyjaciółki są już zamężne i urodziły dzieci. Tylko ja taka jestem. Zaczęły mnie, jak to się zwyczajowo robi, swatać z każdym samotnym facetem.
Ktoś od razu odpadał na etapie przeglądania zdjęć. Po co kogoś oszukiwać, skoro już wiem, że mi się nie spodoba? Kilka razy mnie „przypadkowo” przedstawiano w towarzystwie znajomych mężczyzn, ale zawsze jakoś nie pasowało.
I oto, po raz kolejny, jedna z przyjaciółek znalazła nowego kandydata. Był to syn przyjaciółki jej teściowej. Opisano mi go tak, że od razu zaczęło mi się wydawać podejrzane, że taki diament wciąż jest sam.
Facet był trochę młodszy ode mnie. Miał dopiero niedługo skończyć dwadzieścia osiem lat. Ale uważałam, że to wcale nie jest krytyczne.
Nazywał się Andrzej. Przyjaciółka przekazała Andrzejowi mój numer telefonu, mówiąc, że prawdziwy mężczyzna powinien pierwszy zadzwonić lub napisać.
Tak zaczęliśmy się spotykać. Andrzej mi się spodobał. Z nim było ciekawie rozmawiać o wszystkim na świecie. Wiele wie i rozumie się w wielu sprawach.
Do tego jest bardzo niezły z wyglądu. Z każdym spotkaniem coraz bardziej się dziwiłam, jak taki skarb jeszcze nikt nie sprowadził do ołtarza?
Spotykaliśmy się już trzy tygodnie. Widywaliśmy się praktycznie codziennie. On odbierał mnie po pracy. Razem chodziliśmy do kawiarni, kina, nawet byliśmy na wystawie i w teatrze.
Wszystkie nasze spotkania odbywały się w miejscach publicznych. Do siebie do domu nie spieszyłam się zapraszać Andrzeja. Mam zasadę: lepiej się nawzajem lepiej poznać.
To Andrzej pierwszy zdecydował się zaprosić mnie do siebie. Już od przyjaciółki wiedziałam, że mieszka sam. Dla mnie to było znaczące. Jeśli mężczyzna sobie radzi – to znaczy, że przynajmniej jest w stanie zadbać o siebie. Bo niektórzy nawet sobie obiadu nie potrafią podgrzać.
Kiedy trafiłam do mieszkania Andrzeja, starałam się dokładnie wszystko obejrzeć. Myślę, że to ważne. Nie wszystkim łatwo idzie sprzątanie. Ale w mieszkaniu u mojego nowego chłopaka było zaskakująco czysto.
Nie sterylnie, oczywiście, ale widać było, że porządek jest utrzymywany. Nawet widać było, że ktoś ostatnio umył okna.
Andrzej poprowadził mnie do kuchni i wypiliśmy herbatę. Ja już po cichu w głowie przewijałam swój list idealnego męża. Andrzej spełniał wszystkie kryteria.
Ale wtedy wydarzyło się coś niespodziewanego. Kiedy wypiliśmy herbatę, zaproponowałam gospodarzowi mieszkania swoją pomoc w zmywaniu naczyń. Ich było niewiele – dwie filiżanki i para talerzy z tortu, ale i tak trzeba było je umyć.
Dla mnie to normalne codzienne czynności. Kiedy jestem w gościach u przyjaciółek to w ogóle bez słowa za siebie wszystko, co zabrudzyłam, myję. U nich małe dzieci. Lepiej sama umyję, żeby chociaż trochę pomóc i uwolnić je od rutyny.
Andrzej natomiast na moją propozycję wzruszył ramionami i powiedział, żebym się nie martwiła. Bo wieczorem ma przyjść jego mama, to ona naczynia umyje.
W mig wszystko mi się odjęło. Okazało się, że mama co dzień zagląda do mieszkania syna, żeby posprzątać, gotować, prasować (bo do biura Andrzej chodzi tylko w koszulach i zmienia je codziennie) i wyłożyć pranie.
Od razu poczułam się nieswojo. Zaczęłam się bać, że mama może pojawić się w każdej chwili.
Następnego dnia rozstałam się z Andrzejem. Całą noc nie mogłam spać. Analizowałam wszystko. Za zewnętrznym błyskiem i sukcesem krył się kolejny mamin syneczek.
Musiałam powiedzieć, że nam nie po drodze. Nie chcę takiego faceta, który nawet kubka nie umie sobie umyć.
Wiele osób dzieli się z nami swoimi historiami, aby dowiedzieć się, co inni o tym myślą. Jeśli masz swoją opinię lub sugestię dotyczącą tej historii, proszę napisz ją w komentarzach na Facebooku.