Jako matka chłopca w wieku nastoletnim i żona mężczyzny, który zamienia życie innych w piekło, mogę dać ci jedną radę dotyczącą wychowania: mów swojemu synowi “nie”.
Mój mąż dorastał w rodzinie, gdzie rodzice nigdy mu niczego nie odmawiali. Jego życzenie było dla nich rozkazem. Mówił im: “Skacz”. A oni pytali, jak wysoko i czy nie chciałby zobaczyć jeszcze kilku sztuczek, nim spadną na ziemię. W życiu mojego męża nigdy nie było rozczarowań, dopóki nie pojawiłam się ja. Do tego momentu nikt mu nigdy nie powiedział, że czegoś nie można mieć.
Nie miał powodu sądzić, że nie dostanie tego, o co prosi, dopóki nie natknąłem się na niego. Nikt po prostu mu nigdy nie powiedział “nie”. Stałem się kolcem w jego boku i przekleństwem całego jego istnienia. Od samego początku naszego związku obrażał się na mnie, po prostu dlatego, że miałem odwagę odmawiać mu.
Nasze małżeństwo od razu przesiąkło nienawiścią i traumami psychicznymi. Gdy po raz pierwszy spotkał kogoś, kto mógł mu odmówić, nawet nie wiedział, co ze mną zrobić.
Słysząc moje “nie” po raz pierwszy, powód odmowy nie miał dla niego znaczenia. Po prostu uważał siebie za słusznego, a mnie za niesłuszną. Był lepszy ode mnie, a jego pragnienia były ważniejsze niż moje. To wszystko, co znał. I kiedy mówię, że nigdy wcześniej nie mówiono mu “nie”, to właśnie mam na myśli.
Po raz pierwszy, gdy nie zgodziłam się na zakup, jego reakcja wywołała we mnie śmiech. Nigdy wcześniej nie widziałem dorosłej osoby w histerii. Nie traktowałem tego poważnie, bo w końcu miał nieco ponad dwadzieścia lat. Ale to wyglądało naprawdę śmiesznie.
Jednak po jakimś czasie dowody jego obłąkania stawały się coraz bardziej wyraźne. Był już zbyt dorosły, aby go nazwać zepsutym dzieciakiem, ale inne porównanie nie przychodziło do głowy.
Był podobny do chłopca, który zażył sterydy. Gdy mówiłem “nie, nie myślę” lub “dziś wieczorem nie mam ochoty”, odpowiedzią była co najmniej fala obelżywych fraz w stylu “jesteś głupia, i jak cię w ogóle ziemia znosi” lub “nawet nie wiem, po co w ogóle z tobą związałem się, to strata czasu”.
Wszystkie te werbalne ataki były reakcją na moje próby oszczędzania pieniędzy w naszym budżecie rodzinny czy propozycję odwiedzenia nowej restauracji, która wyprowadzała go poza strefę komfortu.
Robił życie takie trudne. Z nim straciłem chęć do życia.
Lata mijają, a on nadal nie może się opanować. Nadal gięcie swojej linii w kwestiach finansowych, wychowywania syna, wykonywania obowiązków domowych i bliskości ze mną.
Dziesięć lat małżeństwa z nim pokazało mi dwie rzeczy. Po pierwsze, niezależnie od tego, co robiłam, zawsze wygrywał w kłótni. Ten człowiek nie chciał i nie potrafił przerwać błędnego koła, stworzonego przez jego rodziców, gdy zdecydowali, że nie będą mu niczego odmawiać.
Moje argumenty nie miały dla niego znaczenia, a moje ciało już nie należało do mnie. Każda aluzja do jakiejkolwiek zmiany spotykała się z wściekłością, obelgami i mocnym ściskaniem mojego nadgarstka/ramienia.
Żył według pewnego wzorca, zakorzenionego przed moim pojawieniem się. I nic nie mogłam z tym zrobić. Ktoś musiał mu powiedzieć “nie” już w dzieciństwie. Ale ja o tym nie myślałam i próbowałam po prostu żyć swoim życiem. Urodził się nasz syn, i wiedziałam, że na pewno będę postępować inaczej niż chcieliby jego rodzice, żeby mój syn na własnej skórze poczuł, co to znaczy rozczarowanie.
Mój syn musi nauczyć się akceptować odmowy, i nie mam zamiaru wychowywać go tak, jak dorastał jego ojciec.
Życie to nie zamówienie w fast-foodzie, i nie wszystkie kobiety, z którymi będzie się spotykał, będą jego służącymi. Chciałam, żeby to zrozumiał – i zrozumiał dokładnie.
Nie mówię, że celowo łamałam ducha mojego dziecka czy cieszyłam się samą możliwością powiedzenia mu, że nie dostanie tego, czego chce. Ale jeśli nie chciał czegoś robić, dążyłam do tego, aby ostatecznie to zrobił. Histerie nigdy nie były dla nas w domu opcją rozwiązania problemu. Za każdym niezrealizowanym życzeniem mojego syna kryła się logiczna przyczyna tej odmowy.
Stanowczo postanowiłam, że mój syn nauczy się przyjmować porażki i odmowy. Jeśli podchodzisz do swoich rozczarowań jak dziecko, to jest to normalne, dopóki nie stajesz się dorosłym mężczyzną, który zachowuje się jak pięciolatek i z którym trudno jest być obok.
Bardzo ważne jest umiejętność powiedzenia dziecku “nie”. Dlatego byłem tak surowa, jak jego dziadek i babcia byli łagodni. Gdy dorosnął i powie swojej żonie, że ją kocha, chciałabym, aby właśnie to miał na myśli, a nie po prostu powiedział: “Kocham cię, gdy dajesz mi to, czego chcę”.
Mój chłopiec będzie normalny. Będzie umiał przyjąć odpowiedź “nie”.
Jesteśmy już w połowie drogi do celu. Dorosłe życie nadchodzi szybciej, niż byśmy tego chcieli. I w miarę jak dzieciństwo syna wyślizguje się między moimi palcami, zaczynam dostrzegać przebłyski sukcesu.
Już nie jest taki jak jego ojciec. I za to jestem wdzięczna. Nawet bardziej niż wdzięczna. Nie mogłabym kontynuować życia z samą sobą, gdybym nie przerwała tego błędnego koła.
Mój syn dorasta gotowy na ten świat, bez względu na to, czy dostanie to, czego chce, czy nie.
Któraś z dziewczyn pewnego dnia zostanie jego żoną. A teraz pewnie siedzi gdzieś i marzy o tym, jak będzie wyglądało jej życie, gdy spotka mojego syna.
Tak jak ja kiedyś, liczy na jasną przyszłość i czeka na szczęście. Ja zaś mam nadzieję i modlę się, że zrobiłam wszystko, mówiąc “nie” mojemu synowi.
Wiele osób dzieli się z nami swoimi historiami, aby dowiedzieć się, co inni o tym myślą. Jeśli masz swoją opinię lub sugestię dotyczącą tej historii, proszę napisz ją w komentarzach na Facebooku.