Z mężem jesteśmy razem dwadzieścia lat. Żyjemy skromnie, ale spokojnie. Oboje pracujemy w tej samej firmie. Oleksij jest mistrzem warsztatu, a ja pracuję jako magazynierka na tej samej części. Kwestie finansowe nigdy nie były między nami problemem. Po prostu staramy się radzić sobie z naszymi zarobkami i żyć na tyle, ile możemy.
Około pół roku temu Oleksij zdecydował się podjąć dodatkową pracę. Ponieważ pracował na zmiany w fabryce, miał możliwość dorabiania w swoje wolne dni. Byłam przeciwna, bo przecież trzeba odpoczywać, zwłaszcza że na nim spoczywała odpowiedzialność za ludzi. Rozumiecie, jakie to trudne, gdy w grupie pracuje taka banda dorosłych facetów. Potrzebna jest stała kontrola.
Ale na moje błagania mąż tylko się uśmiechnął i postanowił robić po swojemu. W ramach dodatkowej pracy musi przeprowadzać regularne obchody terenu i składać raporty na koniec zmiany. W zasadzie nie miał z tym większych problemów, a i zmęczenie specjalnie go nie dotyczyło. W końcu tutaj odpowiada tylko za siebie, więc nie musi się stresować.
Zarobki nie były tu duże, ale w rodzinie te pieniądze znalazły swoje zastosowanie. Mamy dwóch studentów, więc wszystko szło na właściwe cele. Ja starałam się odkładać pewną sumę, bo zawsze spokojniej jest na duszy, kiedy wiesz, że masz oszczędności.
Tak żyliśmy. Uczyliśmy chłopców, a czasami potrafiliśmy się również nagrodzić.
Pewnego razu, gdy nikogo nie było w domu, przyszła mi ochota na generalne sprzątanie. Doszłam nawet do miejsc, gdzie od kilku lat nie zaglądałam. Okazało się, że jednym z tych miejsc jest nasza spiżarnia na półpiętrze, którą Oleksij nieoficjalnie uporządkował na drobiazgi. Było tam wiele kurzu i pajęczyn, więc postanowiłam wszystko przetrzeć i ponownie poukładać na swoje miejsce. Przesuwając pudła i skrzynki, natrafiłam na stare pudełko, które zostało nam po babci Oleksija. Było bardzo stare, ale piękne. Nawet nie pamiętam, kiedy ostatnio straciło się z mojego pola widzenia.
Chwytając je w ręce, nie było specjalnie ciężkie. Zaczęłam się zastanawiać, co tam mąż schował. Otworzyłam pokrywę i zaniemówiłam. W pudełku leżały duże banknoty. Całkiem pokaźna suma. Od razu postawiłam je z powrotem na miejsce. I tu skończyło się moje sprzątanie. Wróciwszy do mieszkania, nie wiedziałam, co dalej robić.
Nie wiem do dziś. Nie mogę zostawić wszystkiego tak, jak jest. Zabrać pieniądze – nie znam ich pochodzenia. A co jeśli Oleksij wpadnie w kłopoty? Te myśli nie dają mi spokoju. Porozmawianie z nim o pieniądzach też przeraża. A co jeśli pokłócimy się z powodu tego tematu? Nie mogę się zdecydować. Jak najlepiej postąpić?
Wiele osób dzieli się z nami swoimi historiami, aby dowiedzieć się, co inni o tym myślą. Jeśli masz swoją opinię lub sugestię dotyczącą tej historii, proszę napisz ją w komentarzach na Facebooku.