U mojego męża, jak się okazało, istnieje profil na stronie randkowej. Co zrobiłam, gdy się o tym dowiedziałam

Mam przyjaciółkę, samotną, ale w wiecznym poszukiwaniu miłości. I oto znowu narzekała, jak jej nie wiedzie: żadna próba znalezienia wymarzonego mężczyzny na portalach randkowych nie zakończyła się sukcesem.

„Nie wszystko może być takie złe” – pomyślałam i, zaintrygowana ciekawością, zajrzałam na stronę.

Nawet się nie zarejestrowałam, tylko podałam swój wiek. Profili było wiele, ale oczywiście informacje były skromne. Nikomu nie udało się mnie zaimponować. Już myślałam o zamknięciu strony, gdy wśród nowych profili trafiłam na swojego męża. Ukrył się pod obcym imieniem i lekko zaniżył wiek, ale nie mogło być żadnego błędu.

Lata wspólnego życia wtedy już przekroczyły dwadzieścia. Namiętność oczywiście minęła, ale relacje były stabilnie dobre. Rzadkie kłótnie nawet nie nawiązywały do myśli o zdradzie.

W profilu było napisane, że nie ma związku. Ale dzieci nie ukrywał. Napisał o średnich zarobkach i własnym mieszkaniu. Trzęsło mną. Myślałam nawet o tym, żeby go obudzić i domagać się wyjaśnień. Ale waleriana zadziałała, a ja ogarnęły refleksje.

Po co mu ta strona? Dla rozmowy? Dla lekkiego flirtu bez ciągłości czy dla rzeczywistej zdrady? Chciałam poznać prawdę. Nawiązanie flirtu mojemu mężowi nie było łatwe: pracuje w męskim kolektywie. Prawdopodobnie dlatego sięgnął po opcję z portalem.

Dowiedzenie się, czy spotykał się z kimś, wydawało się nierealne. Zachowywał się tak, jak zawsze. Dlatego, uzmysłowawszy sobie, że rano wieczór jest mądrzejszy, poszłam spać, nie zapominając wyczyścić historii wyszukiwania.

Od samego rana przyglądałam się mu szczególnie uważnie. Ale to nie przyniosło żadnych efektów. W pracy świeciłam: obmawia mnie nie tylko on. Kobiety po trzydziestce, które siedzą na takich portalach, raczej nie szukają lekkich flirtów. Wtedy postanowiono działać. Postanowiłam wszystko wyjaśnić.

Wieczorem mój profil już pojawił się na stronie. Imię „Maria” z mojego paszportu zmieniło się na „Mariana”. Wiek, na zamówienie, trzydzieści pięć lat. Z fotką musiałam się trochę pomęczyć. Wybrałam taką, którą wcześniej nie widział, i ją przerobiłam. Pozostało tylko czekać, czy go rozpozna.

Nie poznał. Napisałam do niego nie od razu – nie powinien nic zrozumieć. Tutaj byłam niezamężną i niezależną. Bardzo wrażliwą, ale nie skarżącą się. Całą duszą przyznawałam siłę mężczyźnie i moją własną słabość. Nic nie rozumiałam w „męskich” sprawach i wystarczająco dobrze troszczyłam się o siebie. I moja ukochana się złapała.

Na początku śmieszyły mnie te wydarzenia: siedzimy w jednym mieszkaniu i rozmawiamy wirtualnie, a jeszcze z wymyślonych profili. Mężowi nie wybaczyłam: no, chciało mu się wprowadzić różnorodność w życie, z kim się nie zdarza. Wkrótce odkryję wszystkie karty i razem się pośmiejemy. A potem na pewno rozstrzygniemy wszystkie sprawy.

Ale im dalej mąż zagłębiał się w kłamstwo, tym szybciej znikała moja wesoła nastrój. Szczegóły ujawniły się: okazało się, że rozeszliśmy się kilka lat temu, zainteresowanie mną minęło, dzieci dorosły, więc nie ma sensu być razem. Przed Mariana rozebrał się na komplementy i mówił, że z nią wszystko byłoby inaczej, bo jest taka inteligentna, zrozumiała i piękna!

Wszystko w porządku? – wyjaśnił mąż po kolacji i, otrzymawszy twierdzącą odpowiedź, zniknął w pokoju: poszedł pisać do Mariany. Umyłam całe naczynia i usiadłam, aby mu odpowiedzieć.
Czas płynął, i oto odważył się zaprosić Marianę na spotkanie. Miejscem spotkania było wybrane kawiarnia, a ja z oburzeniem zauważyłam, że dawno mnie nigdzie nie zaprosił. Tu już mogłam odkryć wszystkie karty, ale chciałam zobaczyć, jak się wypnie na kwestię mieszkania.

Przykryłam się chęcią rozmowy w bardziej intymnej atmosferze. On oczywiście się zdenerwował, ale i tak zaprosił mnie do swojego mieszkania. Trzeba przyznać, że całkiem nieźle się wybronił: wynajął mieszkanie i powiedział, że trzeba coś sprawdzić na działce. Być może nawet trzeba będzie zostać na noc. A tam i sieć słabo łapie.

Przez cały ten czas nie opuszczały mnie myśli o tym, jakby się zachowywał, gdyby Mariana była prawdziwa. Spotkaliby się na jedną noc, czy musiałby wynajmować mieszkanie stale? Przyznałby się, czy nadal kłamał? Wcześniej czy później jego małżeństwo i tak by się wydało. Co on myślał? I czy w ogóle myślał?

W mieszkaniu wszystko było standardowo: kwiaty, szampan, tort. Na początku mąż myślał, że jakoś się dowiedziałam o jego romanse, ale później zrozumiał, jak było. Winą nie czuł się. Wręcz przeciwnie, wina leżała po mojej stronie: przecież nie można tak okrutnie bawić się cudzymi uczuciami!

W rezultacie się rozstaliśmy, a on ruszył w swobodne pływanie w poszukiwaniu swojej Mariani. A ja czekam na męża, który zawsze mówi prawdę i nie zdradzi.

Wiele osób dzieli się z nami swoimi historiami, aby dowiedzieć się, co inni o tym myślą. Jeśli masz swoją opinię lub sugestię dotyczącą tej historii, proszę napisz ją w komentarzach na Facebooku.  

Related Posts

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *