Obecnie jestem już starszą kobietą, mam już wnuki, jestem babcią bliźniaków. Mają oni teraz po 2 lata, są bardzo energicznymi, wesołymi i ciekawskimi dziećmi. Lubię się z nimi bawić i obdarowywać ich pięknymi prezentami, czuję się jakbym z nimi młodniała. Ale to, że córka praktycznie codziennie prosi mnie, żebym siedziała z jej dziećmi, bardzo mnie smuci, szczerze mówiąc.
Teraz często wspominam te trudne dla mnie czasy, ponieważ musiałam pół życia pracować w fabryce, wykonując ciężką pracę fizyczną, aby wychować swoje dziecko samotnie i żeby niczego jej nie brakowało, żeby żyła nie gorzej od innych dzieci.
Kiedy zostałam matką Marty, miałam zaledwie 20 lat i nie zdążyłam, jak należy, cieszyć się życiem i tym samym macierzyństwem, byłam zajęta tylko pracą i troską o Martę. Wszystko, co widziałam od tego czasu – to tylko kuchnia, brudne naczynia, brudne pieluchy, dziecięce choroby, nieprzespane noce, ciągły brak pieniędzy i utyskiwania krewnych.
Chcę jasno powiedzieć, że teraz już na nic nie narzekam – to wszystko było konsekwencją mojego wyboru. Nie trzeba było tak pospiesznie wychodzić za mąż i nie rodzić, zanim otrzymam wyższe wykształcenie i znajdę wysokopłatną pracę, a przynajmniej trzeba było mi samej stanąć na nogi, a potem zakładać rodzinę, bo tak i mi i mojemu dziecku byłoby łatwiej żyć.
Być może wtedy udałoby się cieszyć własnym macierzyństwem, a nie pracować od rana do wieczora, czekając na ten moment, kiedy to wszystko się skończy, kiedy córka dorośnie, żeby mi się ulżyło. Żałuję, że nie widziałam dzieciństwa swojej córeczki, jakoś te lata minęły szybko, a ja cały czas byłam w pracy.
Zdołałam trochę się uspokoić i myśleć o czymś przyjemnszym dopiero wtedy, kiedy córka wyjechała do akademika studenckiego. Chociaż opłacanie studiów musiałam robić ja, Marta trochę dorabiała i częściowo zapewniała się, i bardzo się z tego cieszyłam.
Szczerze mówiąc, dla mnie było bardzo dziwne i nieoczekiwane to, że moja córka po otrzymaniu dyplomu nim nie skorzystała, a praktycznie od razu wyszła za mąż i poinformowała wszystkich, że spodziewa się dziecka. Mój zięć, bardzo dziękuję losowi, okazał się naprawdę bardzo dobrą osobą, o takiego męża można tylko marzyć. Dobrze traktuje swoje dzieci, żonę i wszystkich naszych krewnych.
Jednak nie mogę im dać tego, czego oczekują. Kategorycznie się nie zgadzam, po tym jak większość swojego życia i sił oddałam córce, a to były dla mnie najtrudniejsze lata w moim życiu, poświęcać swój czas na схилі літ swoim wnukom, żeby Marta mogła odpocząć, pojechać gdzieś z mężem za granicę, lub pojechać na rozrywki.
Mnie też nikt nie pomagał w moim czasie, a Marta ma bardzo dobrego męża, który jest niezawodną i troskliwą osobą. Ja też jej pomagam, po prostu nie chcę tego robić często, co dzień biegać do dzieci. Teściowie też dobrze pomagają Marcie z mężem, więc ona w ogóle nie ma na co narzekać. Moi rodzice mieszkali daleko ode mnie i nie mogli mi nawet udzielić pomocy materialnej. W tym czasie, kiedy córeczka była mała, nie miałam ani pralki, ani niani. Wszystko zdążyłam zrobić sama. U córki natomiast jest mąż, który wieczorami pomaga z dziećmi, dobrze zapewnia rodzinę, pralka automatyczna, zmywarka i nawet robot-odkurzacz, Marta nawet nie myśli o tym, skąd wziąć pieniądze na chleb, żyje w dobrobycie i jest pewna jutra.
Czyżby jej mogło być trudno wychowywać i opiekować się swoimi dwójką dzieci w takich warunkach, kiedy każdy stara się jej czymś pomóc? Marta sama nie pracuje nigdzie, nie myśli o tym, jak jutro nakarmić swoje dzieci.
Marta urodziła dzieci dla siebie, więc dlaczego ja powinnam poświęcać lata na starość dla jej dzieci? Z powodu tego często mamy nieporozumienia i martwię się, że ona po prostu przestanie ze mną rozmawiać i zostanę na starość sama i nikomu niepotrzebna. Ale ja już tak wiele poświęciłam dla swojej córki.
Wiele osób dzieli się z nami swoimi historiami, aby dowiedzieć się, co inni o tym myślą. Jeśli masz swoją opinię lub sugestię dotyczącą tej historii, proszę napisz ją w komentarzach na Facebooku.