— Mama mówi, że jeśli mój mąż Grzegorz nie zacznie jeść mniej, to nigdy nie kupimy mieszkania. I chyba się z nią zgadzam. Ja oszczędzam, a Grzegorz nie zamierza nic zmieniać w swoim życiu.
Kiedy była na urlopie macierzyńskim, nie myślała o tym nawet przez chwilę. Jednak teraz pracuje, może wnosić istotny wkład w budżet rodziny, więc najwyższy czas zacisnąć pasa i oszczędzać na pierwszą wpłatę. Zwłaszcza że nie trzeba zbyt mocno oszczędzać — po prostu zrezygnować z delikatesów i nie zamawiać jedzenia na wynos. Jednak Grzegorzowi nie udaje się tego zrobić, dla niego ważne jest tylko to, żeby było sycące, smaczne i żeby wszystko lądowało w toalecie.
— Można się żywić skromniej. Mniej mięsa, więcej kaszy. Nawet z prostych składników można gotować, żeby odkładać więcej pieniędzy na kredyt hipoteczny — tłumaczy Irena. Ira naprawdę nauczyła się bardziej racjonalnie podchodzić do wydatków. Jedzą dobrze, nie głodują, ale Grzegorzowi nie podoba się taka dieta. Chce, żeby lodówka była pełna smakołyków, żeby mięsa było pod dostatkiem, i regularnie zamawia dostawę jedzenia.
— Ja jestem facetem, rozumiesz to czy nie? Mi twoja kasza z kapustą do niczego nie jest! Tak, kupiłem czerwoną rybę, bo miałem ochotę! Co w tym złego? Przecież nie ukradłem tych pieniędzy, tylko zarobiłem. Po co twoje pretensje? Uważam, że można oszczędzać i żyć skromnie, ale ograniczać się w jedzeniu — to za dużo. Nie będę w stanie zarabiać pieniędzy, jeśli będę źle się odżywiać — westchnął Grzegorz.
A wy po czyjej stronie? Kto ma rację? Co zrobić, żeby wszystkie pieniądze nie szły “na toaletę”?
Wiele osób dzieli się z nami swoimi historiami, aby dowiedzieć się, co inni o tym myślą. Jeśli masz swoją opinię lub sugestię dotyczącą tej historii, proszę napisz ją w komentarzach na Facebooku.