Wiedziałam, że siostra mojego męża planuje obchodzić urodziny swojej córki w centrum rozrywki. Mówiła, że dzieci będą z dorosłymi, więc planowaliśmy z mężem wziąć dzień wolny.
Kiedy tydzień pozostał do uroczystości, teściowa zapytała, czy przyjdziemy i powiedziała, jaki prezent kupić. Nie było żadnej wzmianki o tym, że dzieci zostaną same, wszystko zostało przegrane. Rozmawialiśmy spokojnie i dalej przygotowywaliśmy się do święta.
Tylko kilka dni później dowiedziałam się, że musimy przyprowadzić i odebrać córkę po zabawach. Innymi słowy, ona zaprasza tylko dziecko. Bez rodziców. Spośród wszystkich dorosłych tylko ona będzie pilnować maluchów. Rozzłościła się, gdy zrozumiała, że nie jestem do tego gotowa.
Chodzi o to, że wszystkie dzieci są przedszkolakami. Nie wiem, jak można zostawić maluchy bez opieki. Tym bardziej, że jedna zięć nie poradzi sobie z 10 dziećmi. Nawiasem mówiąc, nie może pilnować nawet jednej, bo zawsze dzieją się jakieś awarie, a tu obce dzieci. Rozumiałam, że wszystko skończy się bardzo źle, więc nie warto jej ufać.
Ostrzegłam ją, że w takim razie nie pozwolę córce na świętowanie. Potrzebne jest bezpośrednie oko na pięciolatka, więc to jest niebezpieczne. Jeśli córka upadnie lub coś zepsuje, kto za to będzie odpowiedzialny? Nie chcę, aby moje dziecko było pozostawione samemu sobie w nieznanych miejscach.
No i powtórzę, nie ufam zięciowi. Nie można jej nazwać dobrą matką. Nie wybaczę sobie, jeśli coś złego spotka moją córkę.
Skoro zięcia postanowiła nie zapraszać, to moja córka zostanie w domu. Później pogratulujemy solenizantce. Siostra męża obraziła się na mnie i odłożyła słuchawkę.
Dosłownie po pół godzinie zaczęła dzwonić teściowa. Wszyscy wiedzą, dlaczego nagle zadzwoniła. Była po stronie swojej córki, co jest całkowicie logiczne.
Kuzynka powiedziała, że jej córka robi wszystko dobrze, przecież dorośli nie powinni być obecni na dziecięcym przyjęciu. Stwierdziła, że ona jest wzorową matką, więc poradzi sobie samodzielnie. Natomiast mnie nazwała nadopiekuńczą kurą i poradziła skończyć z nadopiekuńczością dziecka. Na pożegnanie dodała, że koniecznie muszę przyprowadzić córkę do centrum rozrywki, bo nie może przegapić urodzin swojej siostry.
Jednak nie planuję zmieniać swojej decyzji. Moja córka pójdzie na przyjęcie albo ze mną, albo z mężem. Samej nie wypuszczę jej. Nie w tym wieku, aby być samodzielna.
Wiele osób dzieli się z nami swoimi historiami, aby dowiedzieć się, co inni o tym myślą. Jeśli masz swoją opinię lub sugestię dotyczącą tej historii, proszę napisz ją w komentarzach na Facebooku.