Mojej sąsiadce Zofii – 27 lat. Bardzo miła, spokojna, zawsze uśmiechnięta dziewczyna. Godzinę woła mnie na degustację nowego smakołyka, bo uwielbia piec ciasta, bułki, rogaliki, ciastka… Szczególnie zapamiętałem jej “Napoleon” – musicie to spróbować, po prostu niesamowite! Wczoraj spotkałem ją i po raz kolejny podziękowałem za to ciastko: chcę zamówić od niej na rodzinne święto.
Na co opowiedziała mi ciekawą historię. Jej rodzina mieszka u rodziców męża. Często odwiedza siostra męża, więc urządzają rodzinne uczty. Tak było i tym razem, kiedy Zofia upiekła swój niezwykły “Napoleon”. Ale goście przyszli również z ciastem, a nawet z “Napoleonem”, ale z marketu. Usiedli do herbaty i pokroili oba ciasta. Tylko teściowa zaczęła swoje, mówiąc, że to ciasto ze sklepu smakuje lepiej… Zofia milcząco wzięła swoje całkowite ciasto i wyrzuciła je do śmietnika.
Po tym spokojnie usiadła przy stole i powiedziała: “Mamo, wam przecież nie smakowało!”
Po tym teściowa nie powiedziała ani słowa. I nikt niczego nie skomentował. Ale mąż Zofii – mądry chłopak, mówił, że zrobiła wszystko dobrze.
Zofia mówi mi: “Niech sobie pomyśli, zanim coś powie”
I wiecie, mówi słusznie, bo nie będzie pokoju, jeśli ciągle będziemy znosić pogardę. A co myślicie, czy Zofia zrobiła dobrze?