Nawet nie przypuszczaliśmy, że nasza córka może podjąć taką decyzję – wyjść za mąż bez naszego błogosławieństwa. Nie wspomniała ani słowem o tym, że planuje ślub, a dopiero potem, już po fakcie, poinformowała nas o tym. A dla nas, z mężem, było to bardzo przykre, słowami trudno to wyrazić.
Anna od dzieciństwa marzyła o tym, aby wyjechać ze wsi i mieszkać w dużym mieście. Dawno temu moja ciotka mieszkała w Warszawie, do której kilka razy jeździliśmy w odwiedziny. Wtedy córka po prostu zakochała się w stolicy, wydawało jej się, że wszyscy, którzy tam mieszkają, są bardzo bogaci.
Nie wiem, skąd wzięła to przekonanie. Tak, ciotka żyła zdecydowanie lepiej niż my, ale nazwać ją bogatą nie było możliwe.
Córka zamierzała studiować wyłącznie w stolicy, inne opcje nawet nie wchodziły w grę. Dla nas było to problemem, bo nie wystarczało nam gwiazd z nieba, liczyć na to, że dostanie się na studia bezpłatne, było niemożliwe. Ale ona uparcie podążała za swoim celem.
Kiedy Anna uczyła się w dziesiątej klasie, mojej mamie już nie było. Mieszkała na wsi, w swoim domu, a my wtedy jeszcze mieszkaliśmy w mieszkaniu. Z mężem często zastanawialiśmy się nad przeprowadzką z miasta, a tu po prostu wszystko się skomplikowało. Sprzedaliśmy nasze mieszkanie, wpłaciliśmy pieniądze na naukę i życie córki. A sami przeprowadziliśmy się do domu mojej mamy.
Córka skakała z radości, siedziała, obliczała, na co jej te pieniądze wystarczą. Okazało się, że na pięć lat studiów tam, gdzie chciała, te pieniądze były niewystarczające, trzeba było obniżyć poprzeczkę. Proponowaliśmy wybrać uczelnię bliżej domu, ale córka była nastawiona na stolicę. Wybrała skromniejszy uniwersytet i tam się dostała.
Pojechała się uczyć, a my z mężem zaczęliśmy się urządzać, uporządkowywać gospodarstwo. Córka przez całe pięć lat była w domu trzy razy, woląc spędzać ferie w stolicy. Sami staraliśmy się odwiedzać ją co pół roku, przynosząc warzywa, mięso, przetwory.
Córka przyjmowała wszystko z wdzięcznością, ale starała się szybko nas odesłać do domu. Było przykre, miało się wrażenie, że wstydzi się nas.
Po ukończeniu studiów córka oczywiście została w stolicy. Wynajęła mieszkanie, znalazła pracę, przestała zupełnie do nas jeździć, do siebie nie zapraszała, rzadko dzwoniła, tłumacząc się zajętością.
My z mężem próbowaliśmy zrozumieć, że córka dorosła, ma swoje życie. Niedawno zadzwoniła do mnie przyjaciółka i pogratulowała mi ślubu córki. Na początku myślałam, że się pomyliła, ale ona była pewna.
Na wieść o tym usiadłam na taboret. Jak ona mogła wyjść za mąż i nie powiedzieć nam, rodzicom? Zaczęłam do niej dzwonić, ale nie odebrała telefonu. Zadzwoniłam sama następnego dnia i potwierdziła, że tak, wyszła za mąż. Męża nazywa się Jerzy, mieszka w stolicy.
Na pytanie, dlaczego nam nie powiedziała, zaczęła się kręcić, bełkotać coś w rodzaju “tak wyszło”. Pytam, kiedy przyjedzie z mężem, żebyśmy mogli zobaczyć zięcia, skoro już wyszło z ślubem, a ona milczy.
Długo milczała, myślałam nawet, że utraciłam połączenie, a tu jedyna córka mówi, że męża nam nie przedstawi. Jego rodzice są jacyś ważni, nie dorównujemy im, więc żeby nie było dodatkowych pytań do Anny, powiedziała, że jest sierotą.
Nie rozumiem, dlaczego zasłużyliśmy na takie traktowanie?
Wiele osób dzieli się z nami swoimi historiami, aby dowiedzieć się, co inni o tym myślą. Jeśli masz swoją opinię lub sugestię dotyczącą tej historii, proszę napisz ją w komentarzach na Facebooku.