Z jednej strony — to moja sprawa, jak się dogaduję z moją córką, która od dawna jest dorosła i mieszka oddzielnie ze swoją rodziną. Ale tak myślę tylko ja, reszta mojej rodziny ma inne zdanie. Nawet teściowe i szwagierki skrytykowały mnie, a nawet moja własna siostra. Mimo że wcześniej zawsze dobrze się z nią dogadywałyśmy.
Tak wyszło, że moja córka zaszła w ciążę, gdy nie miała jeszcze nawet 20 lat. Nie chciała poddać się aborcji, bo się bała. Młody człowiek postanowił się z nią ożenić. Wszystko szło dobrze, ale mąż i ja martwiliśmy się, aby nie zaniechała nauki na uniwersytecie. Przecież miała trudny zawód, nie można przerywać nauki, żeby nie stracić wiedzy. Akademia nie była dla niej zbędna.
Rozumiem doskonale, co to znaczy mieć małe dziecko. To są stracone lata. To wszystko pochłania cały twój czas, więc nalegałam, aby córka kontynuowała naukę. Tylko jak to jest możliwe? Wziąć urlop macierzyński czy rodzicielki? Kto będzie z wnuczkiem w domu, gdy córka będzie kończyć naukę? W ogóle to nie było w moich planach. Chciałam żyć swoim zwykłym życiem, pracować. Co to za niemowlęta?
Nie zaczęłam rozmawiać o tym z matką i teściami. Są emerytami, ale już w podeszłym wieku. Siostra? Ona ma swoje życie, swoją rodzinę. Szwagierka nie chciała siedzieć z wnuczką, bo potem jej trudno będzie wrócić do pracy. Nie chce tracić miejsca, to zrozumiałe. I tak pojawiło się pytanie — jak sprawić, żeby córka kontynuowała naukę, a nikt nie musiał się poświęcać. Ja też. Wymyśliłam wynajęcie niani.
Trochę zarabiamy z mężem, ale wygospodarowalibyśmy środki. Córka się zgodziła. Wybraliśmy dobrą kandydatkę, i to nas zadowoliło. To było 4 lata temu. Nadal korzystamy z usług tej niani, która zabiera wnuczkę do przedszkola, spaceruje z nią nawet w weekendy, gdy młodzież się bawi. I siedzi z nią, gdy córka jest na zwolnieniu lekarskim.
Widzę wnuczkę rzadko, ale przecież pracuję. Córka mnie za to nie potępia, bo uważa, że nie jestem staromodna. Nadal dostarczamy środki finansowe na nianię. Ale przy tym reszta rodziny nas potępia. Konkretnie mnie. Jakoby powinnam poświęcać cały swój czas dla wnuczki i nie oddalać się od niej na krok. Jakby wszyscy byli ogłuszani!
Matka i teściowa uważają, że stałam się zbyt nowoczesna. Nie zachowuję się tak, jak kiedyś. Ale przecież co im przeszkadza przyjechać do wnuczki i zostać z nią? Przecież też nie rozpieszczają jej swoją uwagą. To czysta hipokryzja, tak uważam. Jak gdyby same były świętobliwe, a ja potworem.
Szwagierka idzie w tym samym kierunku. Jak tylko zaczynamy rozmawiać o wnuczce, również nazywa mnie obojętną i obojętną.
Nasza Dasha taka słodka! Jak można się powstrzymać, aby jej nie pocałować, nie przytulić? — mruczy do mnie.
Ciekawe, czy moja wnuczka ma tylko jedną babcię? Nie ma innych krewnych? Jeśli mówię szwagierce, że ona też może częściej odwiedzać wnuczkę, to ta wymyśla różne wymówki. Moja starsza siostra popiera szwagierkę i mamę. Nazywa mnie bezużyteczną babcią i grozi, że pożałuję, ale będzie za późno. Jakoby dzieci wszystko zauważały, a wnuczka nie będzie postrzegać mnie jako babci. A siostra przytacza siebie jako przykład — często opiekuje się swoją wnuczką i wnukiem. Ale przecież tak nie zawsze było! Poza tym nie ma innych zainteresowań niż ja. Poza tym nie uważam, że powinnam poświęcać się całkowicie wnuczce.
Czasami wnuki dorastają, zapominają o babciach i dziadkach. A co wtedy? Ślepa miłość nie prowadzi dobra. Ale mnie nikt nie słucha. Ona myśli, że wymyślam tylko wymówki.
Do czego zmierza ta cała opowieść? Po prostu mam dość wszystkich moich krewnych! I już nie wiem, jak się z nimi zmierzyć. Nie pozwalają mi żyć swoim życiem, starają się narzucić swoje zdanie.
Wiele osób dzieli się z nami swoimi historiami, aby dowiedzieć się, co inni o tym myślą. Jeśli masz swoją opinię lub sugestię dotyczącą tej historii, proszę napisz ją w komentarzach na Facebooku.