Wreszcie zachodziłam w ciążę, ale od kogo?!

Moje życie zamieniło się w skomplikowany gąszcz, z którego wydaje się nie być wyjścia, a ja dosłownie oczekuję, że wszystkie wewnętrzne konflikty rozwiążą się same. Jednak cierpiąc z powodu tej sytuacji, w mojej głowie stale pojawia się niepokojąca myśl: “A co jeśli nic się nie rozwiąże?”

Moją profesją jest tłumacz, i posługuję się czterema językami, w tym arabskim. Ta umiejętność często sprawia, że jestem nieodłączną częścią naszej firmy, zwłaszcza gdy przyjmujemy różne delegacje z różnych zakątków świata. W takich momentach mój mąż widzi mnie tylko przez krótki czas dziennie, ponieważ przybyli goście zazwyczaj mają napięty program, obejmujący również wydarzenia kulturalne.

Brak czasu rekompensuje się dobrą płacą, a czasami zadziwiają mnie hojne napiwki, dzięki którym zarabiam więcej niż mój mąż. Ale nie ma kompleksów z tego powodu, i używamy naszego budżetu rodzinnyego na podróże po opłaceniu wszystkich stałych wydatków.

Mamy doskonałe relacje z mężem. Jedynym bólem, który nie udało nam się przezwyciężyć, był temat dzieci. Wielokrotnie odkładaliśmy decyzję, i pomimo licznych wysiłków, ciąża nigdy nie następowała. Wizyty u lekarzy zakończyły się rozczarowaniem: jedyną opcją było leczenie niepłodności, ale nawet to nie dawało gwarancji sukcesu. Dlatego mąż i ja podjęliśmy logiczną decyzję: adoptować dziecko z domu dziecka, nawet rozważaliśmy możliwość przyjęcia od razu dwojga – brata i siostry.

Ale wtedy nastała niespodziewana zmiana wydarzeń. Zostałam mianowana starszym tłumaczem dla nowej delegacji gości, z których połowa pochodziła z krajów Wschodu. Wśród nich wyróżniał się Adam – piękny i inteligentny mężczyzna.

Do tego momentu nie miałam doświadczenia w kontaktach z mężczyznami oprócz mojego męża od czasu naszego ślubu. Ale Aleksander, mój mąż, całkowicie zaspokajał mnie pod każdym względem, łącznie z intymnymi, i nie miałam ochoty szukać czegoś poza naszą rodziną.

Oczywiście, w moich oczach był widoczny zainteresowanie Adamem, ponieważ już pierwszego dnia okazywał mi uprzejmość, choć w granicach przyzwoitości. Ale dla nas obojga było jasne, że to tylko kwestia czasu, kiedy znajdziemy się we troje. Trzeciego dnia udało nam się wymknąć z grupy, i Adam i ja schroniliśmy się w hotelu. Kilka godzin szybko minęło, i wróciłam na ziemię z trudem, próbując sobie wyobrazić, jak powiem mężowi o tym, co się wydarzyło.

Szczegóły tego wieczoru w domu są rozmazane w mojej pamięci. Chyba wymigałam się mówiąc o zmęczeniu i bólu głowy, kładąc się spać, nie opowiadając mężowi szczegółów dnia, jak to zwykle robiłam.

Adam odleciał po kilku dniach, a euforia naszej znajomości stopniowo opadła. Prawie zapomniałam o naszym krótkim związku, dopóki nie zdałam sobie sprawy, że mam już tygodniowe opóźnienie w miesiączce. Strach ogarnął mnie, i pospieszyłam do ginekologa, zrobiłam testy i badania. Wyniki potwierdziły moje obawy – jestem w ciąży!

Po Adamie miałam stosunki z mężem, a teraz czułam w głębi duszy, że dziecko może być nie od niego, ale od Adama. Myśli krążyły w mojej głowie, i wyobrażałam sobie, jak ogłoszę mężowi o mojej ciąży i jak się ucieszy. Ale co, jeśli urodzi się dziecko, które wcale nie będzie mu podobne, a wręcz przeciwnie, bardziej przypominać Adama, nawet z zewnątrz, z brązową skórą?

Mój mąż aktywnie zaczął rozważać opcje adopcji, znalazł kilka odpowiednich, i mi, jakby specjalnie, trzeba było mu powiedzieć, że jestem w ciąży i że będziemy mieli chłopca albo dziewczynkę. Na początku przyjął tę nowinę z radością, ale jego radość była jakby powściągliwa, jakby czuł, że w tej sytuacji coś jest nie tak. Niemniej jednak otoczył mnie troską i uwagą, a ja bałam się spojrzeć mu w oczy, żeby nie zdradzić mojej tajemnicy.

O możliwości przerwania ciąży nie mogło być mowy, bo to był mój jedyny szans na bycie matką. W moim sercu zawsze płonęła nadzieja, że dziecko należy do mojego męża, a nie Adama. To można będzie ustalić dopiero w późniejszych etapach ciąży.

Tak czy inaczej, podjęłam decyzję o urodzeniu dziecka, i będę rozwiązywać pojawiające się problemy w miarę ich napływania. Moja siostra poradziła mi, żebym przyznała się do moich uczuć przed mężem, ale mnie powstrzymuje strach, że istnieje nadal szansa, że dziecko jest jego. Dlatego postanowiłam poczekać do najbliższego porodu, a potem podjąć ostateczną decyzję, co dalej.

Wiele osób dzieli się z nami swoimi historiami, aby dowiedzieć się, co inni o tym myślą. Jeśli masz swoją opinię lub sugestię dotyczącą tej historii, proszę napisz ją w komentarzach na Facebooku.  

Related Posts

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *