Urodziłam się w wieku 19 lat, pierwsza miłość i wszystko takie, ojciec dziecka był szczęśliwy. Miesiąc po porodzie przyszedł z słowami: “Jestem jeszcze młody, zrozumiałem, że tego nie chcę, chcę się bawić”. Znalazł dziewczynę, jak się okazało, zaczął z nią spotykać, gdy byłam w ciąży. Minęło 8 lat. W międzyczasie nie było związków, były tylko spotkania, nic poważnego.
Poznałam obecnego męża, wszystko zaczęło się bardzo romantycznie: troska, miłość, uwaga – było wszystko! Zaproponował małżeństwo po pół roku znajomości. Jeszcze po pół roku od ślubu zaszłam w ciążę. Pierwsza kłótnia: takiego wyboru słów i obelg nie słyszałam nigdy wcześniej. Wtedy zdałam sobie sprawę, że znowu popełniłam te same błędy…
Od tego czasu kłótnie zaczęły się często, chociaż trzeba zauważyć, że na córce (moje pierwsze dziecko) nie odbijało się to, przy niej nie przeklinał. Ale wszystko działo się tak samo z przekleństwami i okropnymi obelgami, niedługo potem uderzył, byłam w siódmym miesiącu ciąży. Od tego czasu nienawiść i obojętność do tej osoby.
Wszystko komplikowało się tym, że kupiliśmy wspólnie mieszkanie, plus brakującą sumę wzięliśmy w kredycie. Nie mam gdzie pójść, boję się rozwodu. Czas płynął, po tej akcji wszystko dziwnie układało się dobrze. Urodziłam, syn jest oczkiem w głowie. Bardzo pomaga zarówno z samym dzieckiem, jak i w domu: sprzątanie, gotowanie, głównie wszystko na nim.
Wybuch kłótni nastąpił pół roku po narodzinach syna, ponownie uderzył, przy czym byłam z dzieckiem na rękach. Natychmiast odebrał telefony i zamknął mnie, żeby nie wezwałam policji i nie uciekła. Minęły już 4 miesiące od tego zdarzenia. Żyję z nim automatycznie, od dawna nie ma pocałunków, intymności, odniósł do mnie w sposób wstrętny jako mężczyzna. I po wszystkim nie mogę odejść i szukam mu różnych usprawiedliwień.
Boję się wszystkiego rozwalić, boję się, że następny mężczyzna, jeśli taki będzie, będzie jeszcze gorszy, a najważniejsze – nie mogę ponownie zostawić drugiego dziecka bez ojca. Jako tata jest idealny. I boję się, że wszyscy dowiedzą się, że moje życie jest złe, dla otoczenia jestem wesołym, pozytywnym człowiekiem.
Jestem kompletnie złamana, uważam siebie za jakąś nieudacznikę, że nie zasługuję na coś lepszego. Marzę, żeby znalazł sobie kochankę, może już taką ma – odszedłby do niej, najprawdopodobniej, do tego nie dojdzie, jest bardzo uzależniony od opinii innych i ważne jest dla niego, aby być w oczach innych dobrym. Nie wiem, jak żyć dalej, na pewno nie będzie lepiej, wrócę do pracy dopiero za rok.