Mąż pragnął syna. Dowiedział się, że urodziła się córka – nawet z szpitala po porodzie nie przyszedł

Nazywam się Katarzyna. Mam 28 lat. Niedawno złożyłam pozew o rozwód i sama wychowuję swoją małą córkę. Jestem na urlopie macierzyńskim, finansowo pomagają mi tylko rodzice, a były mąż w żaden sposób nie uczestniczy w życiu dziecka.

Wyszliśmy za mąż dwa lata temu. Namiętna miłość, pełne zrozumienie, zaufanie, brak konfliktów – atmosfera przypominała baśń. Mieliśmy świetną pracę z dobrą pensją, więc postanowiliśmy nie zwlekać z pierwszym dzieckiem. Mąż pragnął syna – i koniec. Wtedy nie zwróciłam uwagi na jego kategoryczność, a to był błąd. Wszyscy faceci chcą synów, a potem nie przestają kochać swoich córek.

Ciąża była trudna. Często leżałam w szpitalu i przechodziłam różne badania. Na pierwszym badaniu USG powiedziano nam, że urodzi się dziewczynka. Mąż powiedział, że to błąd, bo w jego rodzinie rodzą się wyłącznie chłopcy. Nie zrozumiałam, jaka różnica, kto się urodzi, ważne, że zdrowie.

Kiedy zbierałam się do szpitala położniczego, mąż zorganizował mi specjalne pożegnanie. Przed wyjściem powiedział, że jeśli urodzi się dziewczynka, to nawet na wypis nie przyjdzie. Dopiero wtedy zrozumiałam, że mówił poważnie.

Wieczorem już trzymałam na rękach swoją księżniczkę. Kiedy zadzwoniłam do męża, aby podzielić się radosną nowiną, po prostu odłożył słuchawkę.

Po tym nie odbierał telefonów ani wiadomości. Moja mama pojechała do nas do domu, ale męża tam nie było.

Przyjechali sami na wypis. Nawet teściowa nie przyszła.

Od pierwszych dni żyliśmy z córką sami. Mąż gdzieś zniknął.

Na szczęście mieszkanie, w którym mieszkaliśmy, było moje. Bardzo nie chciałam obciążać swoich rodziców i prosić kogoś o pomoc.

Po pewnym czasie złożyłam pozew o rozwód. Teściowie nawet nie widzieli wnuczki, pewnie mąż ich też przekonał.

Minął pół roku. Pojawił się mąż – zmęczony, stary, poszarpany. Przepraszał i chciał zobaczyć córkę.

Nie zamierzałam go przebaczać, nie potrzebujemy zdradzieckiego męża i kłamliwego ojca. Teściowa też od razu przyszła w odwiedziny, ale nawet nie otworzyłam jej drzwi. Ci ludzie już nie są częścią mojego życia.

Wiele osób dzieli się z nami swoimi historiami, aby dowiedzieć się, co inni o tym myślą. Jeśli masz swoją opinię lub sugestię dotyczącą tej historii, proszę napisz ją w komentarzach na Facebooku.  

Related Posts

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *