Z synową jakoś nie układały mi się relacje, w ogóle nie starała się nawiązać ze mną wspólnego języka. A ostatnio jej zachowanie bardzo się zmieniło. Synowa nas polubiła, a nawet nie wiem, co to może oznaczać. Nie chcę myśleć, że to przez pieniądze, ale wydaje mi się, że to jest główny powód takich dziwnych zmian.
Mój syn od dłuższego czasu mieszka oddzielnie od nas w mieście, podczas gdy ja z mężem i jego rodzice mieszkamy na wsi. Mam dość duży i piękny dom. Wybudował go kiedyś mój mąż. Przez wiele lat mieszkał w Wielkiej Brytanii.Synowa nie chce mieszkać z nami na wsi, ale chce, żebyśmy kupili im mieszkanie. Odmówiliśmy, ponieważ już dawno zainwestowaliśmy wszystkie pieniądze w dom. Ale moja synowa powiedziała, że mamy ziemię, którą moglibyśmy sprzedać, a to wystarczyłoby im na zakup mieszkania.
Nam również nie spieszyło się do wyrzucenia naszych działek. Sprzedaż ziemi to najłatwiejsza rzecz do zrobienia! I co potem? Z tego powodu synowa obraziła się na nas, i choć mieszkają niedaleko, bo tylko 60 kilometrów, rzadko widujemy się z synem i jego rodziną, to synowa tak zdecydowała. Oni mieszkają razem z matką mojej synowej i zbierają pieniądze na swoje własne mieszkanie. Nie chcą nas widzieć, uważają, że nic im nie pomogliśmy.
Póki co radzimy sobie sami, chcemy tylko częściej widywać wnuczkę, ale kiedy dzwonię do syna i proszę, żeby przyjechał i przywiózł dziecko, zawsze słyszę, że nie mogą ciągle wydawać pieniędzy na wyjazdy do nas, bo chcą jak najszybciej kupić mieszkanie. Ale w tym roku w końcu namówiliśmy syna, żeby nas odwiedził. Skonsultowaliśmy się z mężem, sprzedaliśmy ziemię i daliśmy synowi pieniądze na zakup mieszkania.
Przyjechali, ale przez cały ten czas moja synowa była ciągle niezadowolona ze wszystkiego, słyszałam, jak się ze sobą kłócili, więc nie chciała być z nami.
Ciągle robi mi uwagi, nie je tego, co gotuję, kupuje coś w sklepie i nie może się doczekać, kiedy wyjedzie.
Nam z mężem bardzo przykro, nie zasłużyliśmy na takie traktowanie, ale milczymy.
Kiedy mój mąż powiedział dzieciom, że dajemy im pieniądze na mieszkanie, moja synowa natychmiast się rozgrzała, nawet pomogła posprzątać ze stołu i umyła naczynia. Pocałowała wszystkich na pożegnanie, obiecała wracać częściej, zaprosiła nas do siebie i powiedziała, że jej mama też się ucieszy.
Wydaje się, że wszystko się uspokoiło, powinniśmy być szczęśliwi, ale coś w mojej duszy nie pozwala mi być naprawdę szczęśliwą; pozostaje jakaś pozostałość po tym wszystkim. Czy ja się oszukuję, czy naprawdę mamy bardzo samolubną synową? Naprawdę nie chcę wierzyć, że dzieci potrzebują od nas tylko pieniędzy.
Wiele osób dzieli się z nami swoimi historiami, aby dowiedzieć się, co inni o tym myślą. Jeśli masz swoją opinię lub sugestię dotyczącą tej historii, proszę napisz ją w komentarzach na Facebooku.