Doszedłam do momentu randkowania przez Internet. Ostatni raz pozwoliłam sobie na to, gdy byłam studentem. Wtedy te wszystkie strony dopiero się pojawiały. Jeśli pamiętasz, jak to wszystko wyglądało, to jest to nawet trochę zabawne.
Teraz mam trzydzieści osiem lat. Trzy lata temu rozwiodłam się. Nie będę opisywał osób, które do mnie pisały i szukały spotkania.
Ale pewnego razu napisał do mnie Andrzej. Jest trochę młodszy ode mnie, przynajmniej z tego co wynikało z profilu. Ma trzydzieści sześć lat. Ale to mnie mało obchodziło, i zaczęliśmy rozmawiać.
Andrzej napisał do mnie pierwszy, co już było miłe. Był uprzejmy, a nawet szarmancki w swojej komunikacji. Wszystko w nim było świetne. Andrzej pracuje jako szef. Mieszka w naszym mieście, ale w innej dzielnicy. To daleko ode mnie, ale to też nie problem.
Na zdjęciach nie był przystojnym mężczyzną, ale raczej miłym. Jego sylwetka była trochę rozmazana, ale Andrzej twierdził, że całe życie uprawiał sport i wciąż był pełen energii.
Nie jestem z tych, którzy dają się zwieść tylko ładnemu obrazowi. Aspekt finansowy i materialny jest ważny, ale nie kluczowy. Świetnie sobie radzę sama. Mieszkanie mam. Dużo bardziej zależało mi na znalezieniu towarzysza duchowego.
Stopniowo nasza korespondencja z Andrzejem przerodziła się w długie rozmowy telefoniczne. Jego głos był przyjemny. Wszystko mi się podobało. Jednak spotkanie osobiście nie wychodziło nam.
Spotkaliśmy się dopiero po dwóch miesiącach od pierwszej wiadomości. Umówiliśmy się, że spotkamy się w parku.
Podczas spotkania Andrzej wręczył mi mały, ale uroczy bukiet. Powoli spacerowaliśmy po parku. Minęło dziesięć minut naszej przechadzki, gdy dogoniła nas pewna nieznajoma kobieta.
Okazało się, że to matka Andrzeja! Ona jakoby przypadkowo znalazła się tutaj dokładnie w tym czasie i również przypadkowo nas zobaczyła. Było mi trochę niezręcznie. Nie tak chciałam spędzić, można powiedzieć, pierwszego spotkania z mężczyzną, do którego już czułam sympatię.
Myślałam, że odprowadzimy ją do końca parku, a potem ona ruszy w swoje sprawy. Ale szybko się okazało, że matka nie ma żadnych spraw.
Żwawa kobieta natychmiast zaczęła mnie zasypywać pytaniami. Nie miała najmniejszego wstydu. Pytała, czy podobał mi się jej syn, gdzie i kim pracuję, czy wcześniej byłam w związku małżeńskim.
Przy wspomnieniu o moim rozwodzie i dziecku matka zmarszczyła niezadowolona brwi.
Czułam się jak na rozmowie kwalifikacyjnej do pracy.
Andrzej szedł obok mnie, patrząc smutno pod nogi. Nie wtrącał się w pytania matki i nawet nie próbował stanąć w mojej obronie.
Potem poszliśmy z Andrzejem do kawiarni, a jego matka poszła za nami. Siedząc przy stoliku i czekając na nasze zamówienie, już w myślach ćwiczyłam przemowę, którą miałam wygłosić Andrzejowi, mówiąc mu, że nie pasujemy do siebie.
Taka wszechobecna teściowa to zdecydowanie nie o mnie, ja już taką miałam. Ona też wchodziła we wszystkie szczeliny, gdzie jej nie proszono. Ale moje wychowanie nie pozwalało mi tak po prostu wstać i odejść.
Andrzej też postanowił mnie nie odprowadzać. Musiał odprowadzić matkę. W końcu mama jest ważniejsza niż jakaś nieznana kobieta z Internetu.
Godzinę po naszym rozstaniu otrzymałam wiadomość od Andrzeja. Zapytał, kiedy może spodziewać się drugiej randki. Zapytałam go, czy przyjedzie ponownie ze swoją matką.
Andrzej zaczął mi coś udowadniać i tłumaczyć, że jego matka była na naszej randce przez przypadek. Już mnie to nie obchodziło. Wierzę, że gdyby mężczyzna był choć trochę mną zainteresowany i nie bał się swojej matki aż do drżenia, byłby w stanie szybko wyjaśnić jej, że nie jest potrzebna na randce.
Wiele osób dzieli się z nami swoimi historiami, aby dowiedzieć się, co inni o tym myślą. Jeśli masz swoją opinię lub sugestię dotyczącą tej historii, proszę napisz ją w komentarzach na Facebooku.