Malwina mieszkała z mężem Mateuszem i córeczką Weroniką, lecz od dłuższego czasu była w ciężkiej depresji. Życie nie układało się, tak jakby chciała. Codziennie przyjeżdżała do nich teściowa, patrzyła jej na ręce i zaglądała do garnka. Nazywała swoją synową bezwartościową osobą, która nic nie potrafi zrobić i nie dba o męża. Otwierała nawet jej szafę, wyrzucała koronkową bieliznę na podłogę i krzyczała że jest bezwstydnicą.
Dziewczyna sama nie wiedziała, dlaczego wyszła wtedy za mąż za Mateusza, nigdy jakoś specjalnie się nie dogadywali. Widocznie tak miało być, bo gdyby się nie zdecydowała, to nie było by małej Weroniki, a teraz to jest jej sens życia, jej słodka córeczka.
Mała dziewczynka nie miała wtedy nawet roku. Teściowa regularnie przychodziła do ich domu nieproszona i pouczała synową jak wychowywać dziecko. Malwina od dawna prosiła ją, aby zadzwoniła, jeśli ma zamiar przyjechać i że nie musi robić tego codziennie, ale kobieta ignorowała prośby dziewczyny.
Kiedy przychodziła, od progu zaczęła nadawać, zarówno jeśli chodzi o czystość i przygotowane potrawy, jak i o zapełnienie lodówki. Pewnego razu, teściowa zobaczyła, jak Malwina zmienia pieluchę swojej 10-miesięcznej córeczce i powiedziała:
– Zmieniasz jeszcze pieluchę? Jesteś niepoważna? Musisz nauczyć swoje dziecko korzystania z nocnika!
– Ma tylko 10 miesięcy, jaki nocnik? – odpowiedziała dziewczyna.
– Nie wymądrzaj się, więcej szacunku! Jak myślisz, z kim rozmawiasz? Zgłoszę to, zobaczysz! To nie jest sposób na wychowanie dziecka!
Malwina płakała, po teściowej mogła się spodziewać wszystkiego. Następnego dnia rano, przyjechała kontrola, aby sprawdzić warunki życia dziecka. Młoda dziewczyna od razu zrozumiała, w czym tkwi problem. Kobieta z opieki nie doszukała się żadnych zaniedbań i wyszła. Malwina była roztrzęsiona, miała nadzieję, że uzyska wsparcie w mężu, lecz jego to w ogóle nie interesowało i wolał grać na komputerze.
Kobieta spakowała się z córeczką i wyszła z mieszkania, nie mogła dłużej tak żyć. Krewni najwyraźniej nawet nie zauważyli, że wnuczka i synowa zniknęły, nikt ich nie szukał. Mąż zamiast się martwić to cieszył się z wolności, przyprowadził bandę dziewczyn i zrobił alkoholową imprezę, ale kiedy się opamiętał, było już za późno.
Malwina kazała im wszystkim się odczepić, nie chciała mieć z nimi już nic wspólnego i złożyła pozew o rozwód. Zamieszkała u swojej mamy, która pomogła jej przy dziecku, a sama znalazła pracę i zaczęła na nowo układać sobie życie. Jak dobrze, że przeszłość była już za nią.
Wiele osób dzieli się z nami swoimi historiami, aby dowiedzieć się, co inni o tym myślą. Jeśli masz swoją opinię lub sugestię dotyczącą tej historii, proszę napisz ją w komentarzach na Facebooku.