Droga była malownicza, po obu stronach jezdni mieniły się różnokolorowe jesienne liście. Mimo tego urokliwego krajobrazu, Tadeusz miał smętne myśli, siedząc z tyłu w aucie prowadzonym przez zięcia. Jego córka Karolina, spoglądająca na ojca w lusterku wstecznym, wydawała się niewzruszona. Tadeusz całą drogę zadręczał się myślami, jak to możliwe, że jego ukochana córeczka postanowiła oddać go do domu opieki. Zastanawiał się co takiego zrobił Karolinie, że nie ma dla niego miejsca w jej życiu, przecież od jej narodzin robił wszystko, by spełnić każde jej marzenie i pilnował, by niczego jej nie brakowało. Obserwując ją przez ostatnie kilka lat, zauważył, że córka wyrosła na bardzo władczą kobietę, przy której nawet własny mąż boi się odezwać.
Przyszedł dzień, kiedy Karolina oznajmiła ojcu, że spakowała jego rzeczy i następnego dnia z samego rana odwiezie go do domu opieki dla starszych ludzi. Mimo, że nie użyła sformułowania „dom starców”, Tadeusz wiedział, że miejsce, o którym mówiła, w niczym nie będzie przypominało domu, a już na pewno nie tego domu, który pamiętał z czasów, gdy żyła jeszcze jego najdroższa żona. Karolina, widząc minę ojca, próbowała przekonać go, że w nowym miejscu będzie mu lepiej, bo będzie otaczał się ludźmi w swoim wieku, z podobnymi zainteresowaniami i będzie pod stałą opieką pielęgniarek i najlepszych lekarzy. Po czym dodała, że opłaciła już rok pobytu z góry. Mężczyzna wiedział, że nie ma pola do argumentacji.
Następnego ranka Karolina obudziła ojca jego ulubionym śniadaniem i z uśmiechem na twarzy wyrecytowała kolejne pozytywne strony pobytu w domu opieki:
– Tato, twój pokój jest na prawdę bardzo ładny, sama dopilnowałam, by był w twoim stylu, przekazałam im też cała listę twoich ulubionych dań i zaznaczyłam czego nie lubisz. Zobaczysz, że ci się tam spodoba i jeszcze mi podziękujesz.
Tadeusz odpowiedział smutno:
– Jest mi bardzo przykro, że już mnie nie potrzebujesz. Myślałem, że doczekam swoich dni w miejscu, które znam, wśród kochających mnie bliskich.
– Rozchmurz się tato, jak tylko zobaczysz to miejsce, natychmiast zmienisz zdanie. No już, kończ śniadanie i się zbieramy.
Mężczyzna starał się nie rozpłakać, gdy córka nawet nie zaprzeczyła jego słowom. A przecież jeszcze kilka lat temu powtarzała mu nad grobem matki, że nigdy nie zostawi go samego…
Co się nagle stało z jego córeczką? Kiedy wyzbyła się wdzięczności i sumienia? Jakie dziecko wysyła ojca do domu starców? To nie do pomyślenia…
Całą drogę do domu opieki Tadeusz pogrążony był w myślach, wspominał swoją małżonkę, moment ich poznania, ślub, marzenia o dziecku, potem narodziny Karolinki, jej dzieciństwo… Nie mógł sobie przypomnieć momentów, w których popełniłby choć najmniejszy błąd, skutkujący brakiem miłości ze strony córki. Mimo to, wyrzucał sobie, że musiał na prawdę być złym rodzicem, skoro na stare lata, kiedy najbardziej potrzebował ciepłych słów od bliskich osób, zostaje zupełnie sam. Żałował, że umarł wraz ze swoją ukochaną żoną i musi doświadczać takiej przykrości ze strony własnego dziecka. Stwierdził, że Karolina nie jest człowiekiem, na jakiego ją wychowywał wspólnie z żoną. Gdy dojechali na miejsce, łzy nie zdążyły wyschnąć na świeżo wypranej koszuli…