Marta pracowała jak pszczółka, starając się utrzymać wszystko w idealnym porządku. Miała dom, gospodarstwo ze zwierzętami, ogród z warzywami i jeszcze troje dzieci. Najmłodsza dziewczynka miała zaledwie dwa lata, chłopiec 8, a najstarsza córka Marysia 14 lat. Mąż rzadko bywał w domu, bo duża rodzina to duże wydatki. Marysia jest już na tyle duża, że mogła pomagać matce w drobnych pracach domowych, ale zwyciężało w niej lenistwo i chęć do zabawy. Dlatego Marta musiała wszystko robić sama.
Po tym, jak córka po raz kolejny odmówiła matce pomocy, ojciec stracił cierpliwość. Przekonał swoją żonę, żeby zostawić córkę samą na gospodarstwie, żeby mogła docenić wartość tego, co jej dają. Tak też zrobili. Marta spakowała walizkę i powiedziała córce, że jedzie na wieś odwiedzić babcię, bo podobno bardzo choruje i potrzebuje pomocy. Marysia się nie sprzeciwiała, bo pomyślała, że to nic trudnego, po prostu posiedzi z dziećmi przez jeden dzień. Ale nie miała pojęcia, że to wszystko nie będzie takie proste, jak jej się na początku wydawało.
Dziecięce krzyki było słychać już od samego rana.
– Marysia, wstawaj! Ola chce na nocnik, – młodszy brat obudził siostrę.
– Odejdź ode mnie. Zawołaj mamę, – warknęła w końcu. A potem, gwałtownie wstając, przypomniała sobie, że mamy nie ma, i szybko pobiegła do dziecięcego pokoju. Tam czekał na nią niezbyt przyjemny obrazek. Ponieważ nie zdążyła na nocnik, mała Ola załatwiła to, co chciała, na środku pokoju. Teraz bawiła się z zainteresowaniem, rozmazując wszystko po podłodze. Marysia nie wiedziała, co ma robić, to mama zawsze zajmowała się takimi rzeczami.
Jednak dziewczyna nie miała wyjścia. Wykąpała siostrę i zaczęła porządkować pokój. Nie zdążyła dokończyć, bo dziecko zgłodniało. Trzeba było przygotować jedzenie i wtedy właśnie dziewczyna zaczęła uświadamiać sobie, że jej wizja okazała się błędna. Nie mogła równocześnie mieć na oku maluchów i pilnować zupy, która w końcu po prostu wykipiała.
Marysia jakoś opanowała emocje i z trudem nakarmiła dzieci. Nadszedł czas, żeby zająć się gospodarstwem. To było dla niej kolejnym przerażającym zadaniem. Bała się podejść do gęsi, które rzucały się wprost na nią, a o ile jeszcze jakoś nakarmiła świnie, to krowy za pierwszym razem nie udało jej się wydoić. To był pierwszy raz, kiedy w ich obejściu panowało takie zamieszanie.
Marysia poszła do domu z myślą, że to, co najgorsze, ma już za sobą i teraz trochę odpocznie. Ale po wejściu do środka stanęła jak wryta. Mała Ola znalazła w kuchni mąkę i zrobiła z niej prawdziwy śnieg. Brat też nie próżnował i pomagał siostrze tworzyć zimową scenerię.
Nie było wyjścia, Marysia znów musiała wziąć się za pranie i sprzątanie. Czuła się jak wyciśnięta cytryna, ale miała jeszcze jedną niedokończoną sprawę. Jutro sobota, czyli mama będzie piekła chleb. To już się stało ich rodzinną tradycją. Tymczasem jej mali podopieczni zużyli całą mąkę. Musiała iść do sklepu i uzupełnić zapasy. Mama po powrocie nie będzie miała czasu na zakupy.
Przed wyjściem dziewczyna powiedziała bratu, żeby był grzeczny i spokojnie bawił się zabawkami. Wzięła siostrę do wózka i poszła do sklepu. Lokalne plotkarki zawsze lubiły się tam zbierać, więc nie dało się ich ominąć.
Tak więc, widząc dziewczynę, zaczęły ją obgadywać, kiedy robiła zakupy. Zwłaszcza jedna sąsiadka, która uważała, że za dziewczynę już dawno należało się wziąć i nauczyć ją samodzielności i odpowiedzialności.
„Ale jak mama radzi sobie ze wszystkim?” – pomyślała Marysia. Teraz zdała sobie sprawę, jak ciężko i trudno jest wszystkiego dopilnować. Współczuła matce i wstydziła się, że odmawiała jej pomocy. Gdyby zajęła się sprzątaniem, gotowaniem albo praniem, to by mamie bardzo pomogło. Jedyne, czego teraz pragnęła Marysia, to jak najszybszy powrót matki.
Uwijała się jak w ukropie, przez cały dzień miała coś do roboty. Pilnowała, żeby wszystko zrobić dokładnie i starannie. Napoiła, nakarmiła i położyła do łóżka dzieci, ale o sobie zapomniała. Była tak zajęta, że nie miała czasu na jedzenie, w pośpiechu tylko chwyciła kawałek chleba z masłem.
Ten dzień na długo zapadł jej w pamięć. Nigdy nie była tak wyczerpana. Położyła się na kanapie w salonie i pomyślała, jak dobrze, że jest już wieczór i wreszcie wszystko się skończyło. A potem, nie wiadomo kiedy, od razu zasnęła.
Po powrocie Marta, pełna obaw, po cichu weszła do domu. Najpierw pobiegła do pokoju dziecięcego, żeby upewnić się, że wszystko jest w porządku. Dzieci spały słodko, a ona się uspokoiła. Dom był czysty i schludny, zwierzęta nakarmione, a na kuchence stała świeżo ugotowana zupa. Kobieta uśmiechnęła się z ulgą.
Ten dzień był dla niej równie trudny, jak dla córki. Bardzo martwiła się o swoje dzieci, nie mogła znaleźć sobie miejsca. Jak tam u nich? Czy Marysia poradzi sobie z tyloma obowiązkami? Zaczęła nawet żałować, że się zgodziła na taki podstęp. Nadejdzie odpowiedni czas i córka sama wszystko zrozumie, dręczyły ją wyrzuty sumienia. Po raz pierwszy zostawiła dzieci i cały dom bez opieki. A potem uspokoiła się i powiedziała w myślach:
– A może tak i lepiej. Może teraz Marysia bardziej doceni moją pracę, bo zobaczyła, że to nie jest takie łatwe. Zapytam ją o wszystko jutro. Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej! – uśmiechnęła się Marta.
Wiele osób dzieli się z nami swoimi historiami, aby dowiedzieć się, co inni o tym myślą. Jeśli masz swoją opinię lub sugestię dotyczącą tej historii, proszę napisz ją w komentarzach na Facebooku.