Zawsze bardzo kochałem moją ciocię i było mi przykro, że spotkał ją taki ciężki los. W młodym wieku straciła męża i nie potrafiła już w nikim innym się zakochać. Nie miała też dzieci. Dlatego ja i mój brat zawsze byliśmy dla niej źródłem radości. Ciocia Wanda uwielbiała spędzać z nami czas, chyba nawet bardziej niż nasza mama.
Ciotka miała nieduży dom, ale trudno jej było go samodzielnie utrzymać. Oprócz tego miała jeszcze małe gospodarstwo i ogród. Dlatego razem z żoną i moimi dziećmi pomagałem jej, na ile mogłem. Odwiedzałem ją jak najczęściej.
Odkąd moja mama przeprowadziła się 30 lat temu do miasta, nie była w stanie pomagać siostrze, wiek też już jej na to nie pozwalał. A ja nawet lubiłem jeździć na wieś, w której spędziłem dzieciństwo. No i cioci było mi szkoda. Przez całe życie dzielnie zajmowała się domem i gospodarstwem, nie prosząc nikogo o pomoc. Ale teraz ciocia Wanda ma już 75 lat i ciężko jest jej robić niektóre rzeczy. Każdej wiosny przyjeżdżałem pomóc jej w generalnych wiosennych porządkach. Oprócz tego sadziłem warzywa w ogródku, rąbałem drewno na opał i w razie potrzeby coś naprawiałem w domu. Mój brat rzadko przyjeżdżał. Dopiero pod koniec lata i jesienią, kiedy trzeba było zebrać plony. Wydawało się więc, że pomaga, ale tak naprawdę przyjeżdżał po jedzenie.
Kiedyś ciocia Wanda zachorowała i potrzebowała stałej pomocy. Wtedy musiałem u cioci zostać na dłużej. Spędziłem kilka tygodni w wiosce, a potem ciocia zaproponowała, żebym z nią zamieszkał na stałe i jej pomagał. Przez tydzień zastanawiałem się, co będzie lepsze: przyjeżdżać w każdy weekend, czy po prostu się przeprowadzić. W mieście nic mnie nie trzymało: byłem już na emeryturze, moje dzieci dorosły i wyprowadziły się z domu. Postanowiłem, że jednak spróbuję przenieść się na wieś.
Kiedy mój brat i mama dowiedzieli się, że wprowadziłem się do cioci, od razu pomyśleli, że chcę, żeby ciocia Wanda zapisała na mnie swój dom. Zdziwiłem się, że mają o mnie takie zdanie, bo zawsze jeździłem do cioci najczęściej ze wszystkich. Od najmłodszych lat obiecywałem sobie, że nie zostawię ciotki samej. A kiedy zaczęła się źle czuć, po prostu nie mogłem złamać tej obietnicy.
Od roku mieszkam na wsi. Ciocia Wanda czuje się znacznie lepiej, jakby odmłodniała. Niedawno skończyłem szykować kolejny pokój dla gości, bo teraz ja, moje dzieci i moja żona spotykamy się coraz częściej właśnie tutaj – w moim rodzinnym Zalesiu.