A wszystko zaczęło się wcale nie tak wesoło. Na długo przed wyjazdem do Holandii mój brat ciężko pracował za marne grosze, a jego żona była na urlopie wychowawczym z dwójką dzieci. I właśnie w tych trudnych czasach los zetknął Andrzeja z człowiekiem, który akurat przyjechał do nas na wieś z pracy w Holandii. Od dłuższego czasu mieszkał tam i pracował. Opowiedział mojemu bratu, jak dobrze tam się żyje, do tego stopnia, że jego dzieci i żona nie chcą wracać do Polski – są zadowoleni z dobrej pracy, szkoły i wysokich zarobków.
Andrzej i ja, czyli właściwie cała nasza rodzina, zbieraliśmy pieniądze i pożyczaliśmy pieniądze od krewnych i znajomych, żeby mój brat z rodziną mógł tam wyjechać razem z tym mężczyzną. Obiecał, że może im pomóc z mieszkaniem.
A potem życie Andrzeja i jego rodziny bardzo się zmieniło. Po tym, jak zaczęli tam dobrze zarabiać, rzadziej przyjeżdżali do domu, ale przysyłali nam pieniądze i prezenty.
Pieniądze zebrane na wyjazd zwróciły im się po sześciu miesiącach pracy. Odkładali i oszczędzali na wszystkim.
A ja, ponieważ miałem tu dobrą pracę, zostałem w Polsce z żoną i naszymi rodzicami. Ale rok temu sytuacja diametralnie się zmieniła. Zostałem zwolniony, nie miałem pracy, moja żona pracowała tylko dorywczo, a ponieważ nasz syn studiuje w Warszawie, musimy jeszcze mu pomagać, opłacać mieszkanie i utrzymanie w mieście. A on, kiedy widzi, jak ciężko harujemy na wsi od rana do późnej nocy, nie chce takiego życia dla siebie i ja go rozumiem. My w życiu nie widzieliśmy właściwie nic poza naszą wioską.
Kiedy mój brat się o tym wszystkim dowiedział, najpierw zaczął sugerować, żebyśmy poszukali pracy w Holandii, a potem powiedział wprost, że powinniśmy się tam przeprowadzić, a on nam pomoże, na ile tylko będzie mógł. Staraliśmy się unikać tych rozmów, najczęściej nie odpowiadaliśmy na jego pytania, bo dobrze wiedzieliśmy, że tam, tak samo jak obecnie wszędzie, też jest bardzo ciężko.
Wiele osób wyjechało z naszej wioski za granicę, ale nie mogę powiedzieć, że wszyscy są jednakowo zadowoleni. Brat nie może zrozumieć, dlaczego mu odmawiamy. Obiecał nawet, że w pierwszych miesiącach będzie nam się dokładał do czynszu za mieszkanie. Tylko Andrzej chyba zapomniał, że musimy jeszcze zaopiekować się naszymi rodzicami. Nie mogą przecież zostać na starość sami, a on, o ile rozumiem, w ogóle nie zamierza wracać do Polski.