Za każdym razem, kiedy spotykaliśmy się z moim byłym mężem, kończyło się na kłótniach i awanturach. Już mówię, dlaczego.
Po złożeniu wniosku o alimenty trochę się denerwowałam. Nie spodziewałam się takiej walki. Z okazji zakończenia roku szkolnego my, rodzice, zaprosiliśmy dzieci z klasy mojej córki do kawiarni. Rodzice pili kawę i rozmawiali, a dzieciaki siedziały przy stolikach obok. Nagle dostałam SMS od byłego męża: „Gdzie jest Oliwia?”. Rzadko rozmawiamy przez telefon, więc nie zdziwiłam się, że napisał. Przyszedł po córkę do domu, ale nic nam nie powiedział, pewnie myślał, że na niego czekamy. Napisałam mu, że córka jest z kolegami w kawiarni i musi poczekać dwie godziny. Dziesięć minut później zobaczyłam, jak mój były podjeżdża do lokalu, w którym siedzieliśmy. Kiedy wysiadł z samochodu, krzyknął: „Chodź tutaj! Musimy porozmawiać!”.
Kłótnie, wrzaski, wyzwiska i obelgi – nie będę wdawać się w szczegóły, ale było mi wstyd. Zagroziłam, że jeżeli się nie uspokoi, zadzwonię na policję. Rozzłościł się jeszcze bardziej. Wtedy nagrałam go, jak mnie obraża i poniża. Kiedy się uspokoił, wyciągnął telefon i gdzieś zadzwonił.
Nie słyszałam całej rozmowy, tylko jej fragmenty. Zrozumiałam tylko, że mówił, że ja go oszukuję i żądam pieniędzy. Że domagam się alimentów w sądzie, a on nie ma pojęcia, na co wydam te pieniądze. Że nie kupuję nic dla dziecka, które jest głodne i nosi podarte ubrania.
Chociaż byłam w szoku, starałam się tego nie okazywać, bo córka i inni rodzice już do mnie podeszli. Potem zobaczyłam, że nadjeżdża policja. Michał zaczął rozmawiać z oficerem. Pytali go o jego zachowanie i nasz konflikt, a potem podeszli do mnie. Zanim zorientowałam się, co się dzieje, jeden z policjantów zapytał mnie: „Czy chce pani złożyć skargę na zachowanie tego pana?”.
„Oczywiście!” – odpowiedziałam.
Z kawiarni pojechaliśmy prosto na posterunek policji. Według tego, co mówił mój były mąż, żądałam od niego pieniędzy i nie pozwoliłam mu zobaczyć się z córką. Ja złożyłam skargę, że ciągle mnie obraża, grozi mi i publicznie przeklina. Później poprosiłam znajomego prawnika, żeby pomógł mi w sądzie, jeżeli Michał nadal będzie się tak zachowywał.
Na posterunku były mąż dalej się ze mną kłócił, ale go zignorowałam. Nasza córka czekała w pokoju obok, dostała jakieś słodycze i herbatę.
Odkąd się rozstaliśmy, zdążyłam złożyć sześć skarg na mojego byłego męża. Cztery sytuacje zgłosiłam już wcześniej. A tamtego dnia moja córka odmówiła spędzania czasu z ojcem, więc poszłyśmy na zakupy i do wesołego miasteczka, żeby poprawić sobie humor. Ale poczucie winy i tak mnie nie opuściło. Zrujnowaliśmy przyjęcie, na które tak czekały dzieci. Wszystkich przeprosiłam, więc mam nadzieję, że nie będą żywić do mnie urazy, a zwłaszcza do Oliwki.
Wiele osób dzieli się z nami swoimi historiami, aby dowiedzieć się, co inni o tym myślą. Jeśli masz swoją opinię lub sugestię dotyczącą tej historii, proszę napisz ją w komentarzach na Facebooku.