Pewien mężczyzna wsiadł do taksówki i pojechał do swojej kochanki. Po drodze chciał zatrzymać się w kwiaciarni. I sklepie jubilerskim. Jego kochanka lubiła czerwone róże i żółte złoto.
Stać go było na taksówkę, kwiaty i kolczyki – interes się kręcił. A ten człowiek nie był chciwy. Siedział w taksówce, ponieważ pił na imprezie z okazji kolejnej dużej transakcji.
Taksówkarz był zdenerwowany, pogrążony w ciężkich myślach, chudy i blady jak śmierć. Jego telefon dzwonił bez przerwy. Kierowca jednak nie odbierał. Mężczyzna zapytał:
– Dlaczego nie odbierasz telefonu, dzwonią do ciebie cały czas! Odbierz, może to coś ważnego!
Taksówkarz odpowiedział, że to windykatorzy.
Był winien bardzo dużą sumę pieniędzy. Zarówno bankom, jak i podatkom. I wtedy taksówkarz zaczął mówić, widząc przyjazne nastawienie. Powiedział mi, że kiedyś był odnoszącym sukcesy przedsiębiorcą. Uśmiechnął się smutno i kontynuował, mówiąc, że stracił wszystko. Z milionera stał się żebrakiem, przerażonym dłużnikiem.
– Obecnie staram się o ogłoszenie bankructwa. Musiałem zająć się taksówkarstwem. Musiałem zarobić na jedzenie. Sprzedałem wszystko, rozdałem, co mogłem, a to jest koryto, tanio kupiłem stary samochód. Ale mój stan zdrowia jest bardzo zły, nie wiem, jak długo jeszcze będę mógł pracować. Diagnoza jest przerażająca.
Moi przyjaciele odwrócili się ode mnie. Kiedy skończyły mi się pieniądze. Moja matka zmarła. Nie mam nikogo. Chociaż, jak widać, dzwonią do mnie cały czas… Można powiedzieć, że jestem potrzebny wszystkim.
– To się stało po rozwodzie – powiedział taksówkarz. Nie uwierzysz, ale ważyłem sto kilogramów. Byłem zdrowy. Miałem dużo pieniędzy, wybudowałem dom, kupiłem mieszkanie w centrum, zarządziłem luksusowy remont. Miałem trzy samochody, te najlepsze. Myślisz, że żona wszystko zabrała?
Nie, nie wzięła. Była cicha. Spokojna. Nie kłóciliśmy się przez dwadzieścia lat. Moja żona bardzo mnie kochała. Wybaczyła mi wszystko.
A potem poznałem Annę. Zakochałem się tak bardzo, że kręciło mi się w głowie. Powiedziałem żonie, że odchodzę, że chcę żyć inaczej. I uczciwie podzielę majątek na pół. Nie miałem dzieci, to był mój problem. Ale tak naprawdę się nie martwiłem. Nie chciałem żadnych kłopotów i obciążeń. Ogólnie rzecz biorąc, powiedziałem Marii o wszystkim.
Maria zaczęła płakać. Płakała przez tydzień, ale i tak złożyłem pozew o rozwód. A moja żona po prostu odeszła, zabrała torebkę ze swoimi rzeczami. A potem wyjechała do innego miasta, nawet nie wiem dokładnie do którego. Zrzekła się swojej połowy majątku. Po prostu wyjechała, to wszystko. Ale ja byłem jak pijany i niewiele rozumiałem…
Myślisz, że moja ukochana Anna mnie okradła? Nie. Oczywiście nadal miała drogie prezenty, to zrozumiałe. Ale miesiąc po rozwodzie zaczęły się straszne wydarzenia.
Jedno po drugim. Zachorowałem. Potem firma została zamknięta z przyczyn obiektywnych. Moi partnerzy mnie zawiedli, straciłem wszystko. Księgowy mnie okradł. Prawnicy zabrali ostatnią część. Zgromadziłem ogromne długi i musiałem zaciągnąć pożyczki. Ale nie mogłem ich spłacić.
Anna nie mogła ze mną zostać. Stałem się przerażony i słaby. Przeprosiła i odeszła. Wcześniej kupiłem jej mieszkanie. A teraz mieszkam sam, jeżdżę do szpitali, pracuję nad sobą. I próbuję znaleźć Marię, ale to się nie udaje. Przepadła jak kamień. A nawet jeśli ją znajdę, to co powiem? Nie ma nic do powiedzenia. Wszystko przepadło.
Myślisz, że moja żona rzuciła na mnie klątwę albo ukrywa zło? Nie, nie jest taka. Najprawdopodobniej udała się do klasztoru lub innego spokojnego miejsca. Bardzo mnie kochała. Nie wiem, co będzie dalej. Prawdopodobnie wszystko opierało się na Marii, ale zdałem sobie z tego sprawę dopiero później. To było tak, jakby został wyrwany gwóźdź, który trzymał wszystko razem. I ja też…
Pasażer słuchał tego wszystkiego i nie mógł uwierzyć własnym uszom. Właśnie zdecydował się opuścić swoją rodzinę. Jego dzieci dorosły. Jego żona Maria zestarzała się, nie interesowała się niczym i zajmowała się domem. Jest cicha, skromna, nie można się z nią nawet kłócić. A kochanka jest bystra, namiętna, skandale i napady złości zastępuje gorącymi uściskami… I można żyć innym życiem. Masz taką szansę.
Ale gdzie są gwarancje, że to życie będzie dobre?
Mężczyzna wysiadł z taksówki. Stał przy wejściu z czerwonymi różami i czerwonym aksamitnym pudełkiem w kieszeni. Patrzył na odjeżdżającą taksówkę. Otrzymał wiadomość. Na zimnym wietrze natychmiast wytrzeźwiał, wyszły z niego wszystkie chmielowe myśli. Przeprosił i powiedział, że więcej nie przyjdzie i nie zadzwoni. Na pożegnanie dał róże i pudełko.
I poszedł do domu. I był szczęśliwy, że ma dom. I żonę, na której wszystko spoczywa. Wobec której jest strasznie winny…
Inni ludzie i wydarzenia życiowe wysyłają nam wiadomości. W odpowiednim momencie. A my musimy wyciągnąć własne wnioski. A najlepiej zważać na ostrzeżenia. I w porę się zatrzymać.
Wiele osób dzieli się z nami swoimi historiami, aby dowiedzieć się, co inni o tym myślą. Jeśli masz swoją opinię lub sugestię dotyczącą tej historii, proszę napisz ją w komentarzach na Facebooku.