Z moją żoną różni nas jeden rok, mam 28 lat, a ona 27. W naszym związku jesteśmy już prawie pięć lat. Dopiero teraz zostaliśmy rodzicami.
O intymności nawet nie wspomnę. Zapomniałem, kiedy ostatni raz byłem blisko z moją żoną. A u niej nerwy doszły do granic. Na każde pytanie krzyczy i wyzywa się. W domu nie dało się przebywać.
I wtedy zacząłem szukać trochę miłości na boku. Ale jako kochanki mało kto chciał być. Kobiety szukały poważnych związków.
Na tle zaburzeń w intymnych relacjach zaczęły się u mnie pojawiać inne problemy zdrowotne. Układ moczowo-płciowy zaczął sprawiać problemy, a układ pokarmowy był w nie najlepszym stanie. Do tego codziennie zacząłem pić butelkę piwa, a alkohol subtelnie zaczął mnie owładniać.
Możecie mnie potępiać, ale dziecko po prostu zniszczyło naszą rodzinę. Nigdy nie uwierzę, że dzieci wzmacniają małżeństwo. Wręcz przeciwnie, ukazują w nim wszystkie wady. Pragnę uwagi i miłych słów.
Chcę budzić się codziennie rano i całować moją ukochaną kobietę, wiedzieć, że jestem kochany i zawsze na mnie czekają. A teraz budzą mnie krzyki raz dziecka, raz żony.