Wiecie co, często słyszę od różnych ludzi, że tylko rodzice potrafią naprawdę kochać swoje dziecko i że nie da się tak pokochać cudzych dzieci. Może po prostu wiele osób miało szczęście do rodziców, ale na pewno nie ja. A raczej nie do ojca, mama była taką samą jego ofiarą, jak ja.
Moja mama była dwa razy mężatką. Jej pierwszy mąż to mój ojciec, chociaż trudno mi myśleć, że łączyły nas więzy krwi. Dorastałem jako jedynak, a kiedy ojciec bił mnie codziennie pasem po plecach, nogach i głowie, myślałem, że to norma i że wszyscy tak żyją. Mama oczywiście nie mogła na to patrzeć, wychodziła do drugiego pokoju i płakała, a jej usta były potem całe pogryzione aż do krwi. Wiem, że też się go bała, więc nie mam do niej żalu. Nic wtedy nie mogła na to poradzić.
Czegokolwiek bym nie zrobił, czy był to dobry uczynek, czy zły, czy dostałem dwóję z matematyki, mój ojciec co wieczór bił mnie pasem po plecach. To był jego rytuał, mówił wtedy: „Wychowuję cię tak, synu, żebyś wyrósł na mężczyznę”. Bił mnie tylko po to, żebym nie chciał zrobić czegoś złego w przyszłości. Zabronił mi płakać, a jeżeli zobaczył łzy w moich oczach, bił jeszcze mocniej. Czasami nie chodziłem do szkoły dłużej niż tydzień, bo miałem krwawiące rany na plecach od “metod wychowawczych” ojca.
Nie pamiętam, żebym dostał od niego jakiś prezent, nie pamiętam żadnej szczerej rozmowy, żadnego słowa wsparcia. Całą opiekę i miłość otrzymałem tylko od mojej mamy, która wciąż chodziła zapłakana, z siniakami na swoim wychudzonym ciele. Przytulić i pocieszyć mogła mnie tylko wtedy, kiedy ojciec był w pracy. Gdy był w domu, nie mogła zwracać na mnie żadnej uwagi, bo ojciec powtarzał: „nie rób z chłopca dziewczyny, nie rozpuszczaj go, wychowuję go na prawdziwego mężczyznę”.
Wszystko to trwało do czasu, aż ojciec wpakował się w jakąś podejrzaną historię. Pamiętam, że byłem wtedy w piątej klasie i pewnego wieczoru mama powiedziała mi, że ojca zabrała policja i nie będzie już z nami mieszkał. I niech mi Bóg mi wybaczy, ale nie mogłem usłyszeć lepszej wiadomości, płakałem ze szczęścia. W ogóle nie było mi go żal. Kilka lat później dowiedziałem się, że mój ojciec był wtedy zamieszany w napad i trafił do więzienia, z którego nigdy nie wyszedł.
Kiedy miałem 14 lat, moja mama wyszła ponownie za mąż. Z ojczymem mi się poszczęściło, był miłym i wrażliwym człowiekiem. Zaakceptował mnie i kochał jak własne dziecko – czułem to. Tomasz opłacał moje dodatkowe zajęcia, dawał mi prezenty, zabierał ze sobą na ryby, a na 18. urodziny kupił mi samochód, o którym tak bardzo marzyłem.
Mój ojczym nie miał dużo pieniędzy i pamiętam, że wziął na to auto pożyczkę. Dla mnie to był ogromny „akt poświęcenia” z jego strony. Nigdy wcześniej po prostu nie wiedziałem, jak to jest, kiedy ktoś cię kocha tylko dlatego, że jesteś i dlatego chce zrobić coś właśnie dla ciebie. Moja mama już więcej nie płakała, a nawet urodziła Tomaszowi bliźniaczki. Zmieniła się w uśmiechniętą i piękną kobietę.
Teraz sam jestem ojcem, a nawet dziadkiem, ale nigdy nie pozwoliłbym sobie na to, żeby być choć trochę podobnym do mojego biologicznego ojca. Nie zgotowałbym takiego koszmaru moim dzieciom czy wnukom. I powiem wam, że z własnego doświadczenia wiem, że ojcem nie jest ten, dzięki któremu się urodziłeś, tylko ten, który obdarzył cię swoją miłością i dzięki któremu jesteś normalnym człowiekiem.
Wiele osób dzieli się z nami swoimi historiami, aby dowiedzieć się, co inni o tym myślą. Jeśli masz swoją opinię lub sugestię dotyczącą tej historii, proszę napisz ją w komentarzach na Facebooku.