Kiedy postanowiłam poukładać swoje życie osobiste, moje córki nie były w tym zbyt entuzjastyczne. Uważają, że jestem już za stara, aby wchodzić w nowy związek małżeński. Mam 54 lata, a moje córki to Sofie – 28 lat i Anna – 26 lat. Obie są już zamężne, mają własne rodziny i mieszkają oddzielnie.
Od kilku lat pracuję za granicą, w Wielkiej Brytanii, starając się jak mogę wspierać finansowo moje córki i ułatwiać im życie. Uważam, że dostarczyłam im wszystkiego, czego potrzebują: zarówno Sofia, jak i Anna mają dobre wykształcenie, pracują w swoich zawodach i dobrze sobie radzą. Najważniejsze jest to, że mają możliwość zarabiania dobrych pieniędzy w swojej ojczyźnie i nie muszą wyjeżdżać gdzieś indziej, tak jak ja w swoim czasie.
Przez ostatnie 13 lat mieszkałam w Wielkiej Brytanii, ponieważ moje córki dorastały, a my nie mieliśmy nic poza starym domem. Wielokrotnie mówiłam mojemu mężowi, że coś musimy z tym zrobić, ale on zawsze odpowiadał: “To jest Ci potrzebne. Ty rób”.
Wtedy to moja matka zaoferowała mi wsparcie i powiedziała, że zajmie się wnukami, ale mój mąż nie wydawał się tym przejmować.
Michał jest ode mnie starszy o 10 lat, jest dobrym człowiekiem, ale nigdy nie dążył do tego, co najlepsze. Kiedy powiedziałam mu, że wybieram się do Londynu sama, nie próbował mnie zatrzymać ani nie zaproponował, żeby pojechać ze mną. Ostatecznie wyjechałam, a Michał, dzieci i moja matka zostali.
Za pieniądze, które przysłałam z Wielkiej Brytanii, najpierw wyremontowaliśmy nasz dom. Później, kiedy moja najstarsza córka wyszła za mąż, dałam jej środki na zakup jednopokojowego mieszkania, a ona i jej mąż dołożyli się, aby kupić dwupokojowe mieszkanie.
Kilka lat później Anna również wyszła za mąż, a ja pomogłam jej w zakupie jednopokojowego mieszkania. Obecnie mieszkają tam, ponieważ jeszcze nie udało im się zaoszczędzić na coś większego.
Dwa lata temu, prawie w tym samym czasie, moje córki urodziły mi wnuki, i na chrzest obu przyleciałam, kupując wszystkie niezbędne rzeczy.
Przez długi czas żyłam dla moich córek, a one były do tego przyzwyczajone. Dlatego też moje plany dotyczące nowego małżeństwa przyjęły ze zdziwieniem. Jest mi smutno, że dopiero teraz postanowiłam zacząć żyć także dla siebie, a moje bliskie osoby nie popierają mojej decyzji.
Z Michłem rozwiedliśmy się sześć lat temu. Już dawno zdałam sobie sprawę, że nawet jeśli wrócę do domu, to nie wrócę do męża. Wtedy już byliśmy sobie obcy, a czas i odległość tylko to potęgowały.
Andrzeja znam od kilku lat, poznaliśmy się w Londynie. Jest w moim wieku i rozwiedziony od dłuższego czasu. Andrzej wrócił do Polski rok temu i niedawno oświadczył mi się. Postanowiliśmy oficjalnie związać się małżeństwem.
Jednak moje córki nie są zadowolone z tej decyzji ani nie popierają mnie. Chciałam je odwiedzić w wakacje z Andrzejem, zobaczyć wnuki, ale powiedziały, że nie będzie ich w domu.
Jest mi przykro, że moje córki wydają się nie akceptować mojego prawa do bycia szczęśliwym. Jedyną osobą, która mnie wspierała w tej sytuacji, była moja matka. Przeżyła swoje życie i mówi mi, żebym nie zważała na opinię córek i dążyła do własnego szczęścia. Mam zamiar to zrobić, ale reakcja moich córek sprawia, że czuję się smutna i zaniepokojona.
Wiele osób dzieli się z nami swoimi historiami, aby dowiedzieć się, co inni o tym myślą. Jeśli masz swoją opinię lub sugestię dotyczącą tej historii, proszę napisz ją w komentarzach na Facebooku.