To już nasze drugie małżeństwo z mężem, ale wszystko wydawało się takie piękne! Po pierwszym pośpiechu do ślubu wyciągnęłam wnioski, wybrałam dobrego chłopaka i byłem nastawiona na trwały, szczęśliwy związek. A on po rozwodzie chciał tylko spokoju w domu.
I wydawał się taki właśnie, mój ukochany mąż. Romantyczny. Dobrze zarabiał i nie żałował mi środków. Był troskliwy i szanował. Do czasu, kiedy przyszły kłopoty.
Po wypadku mężowi trzeba było długo dochodzić do siebie, a leczenie było kosztowne i trudne. Utrzymywałam nas oboje przez trzy lata, znalazłam wszelkie możliwości, żeby zarobić i zadbać o niego. Przecież leczenie chorej osoby wymaga ogromnych kosztów!
Gdy miał jeszcze pierwszą grupę niepełnosprawności, otrzymywał emeryturę. Wszyscy wiemy, że to marne grosze, ale przynajmniej jakaś pomoc.
Ale mu się poprawiło znacznie. Stopień niepełnosprawności zmalał, teraz ma trzecią grupę. Emerytura jest znacznie mniejsza i zupełnie nie jest potrzebna. Można iść do pracy.
Ale mąż kategorycznie nie chce słyszeć o pracy, po co? Przecież ja wszystko załatwię. A jemu po prostu lenistwo.
Jego była żona i córka nie bardzo się spieszyły z pomocą, kiedy leżał chory i nie podnosił się. Cóż można było wziąć od niego? Przecież wcześniej całkowicie ich utrzymywał. Ale mu się poprawiło, zrozumiał, że ich tęskni i zaczął ode mnie wymagać pieniędzy na drogi, drogie prezenty dla córki. I jeszcze po prostu wysłać pewną sumę.
Poszłam mu na rękę, kupiłam córce złotą biżuterię na urodziny. Zaczęłam wysyłać jej pieniądze na wydatki. Kupiłam ubrania na pierwszy wrzesień i wysłałam pieniądze do Nowego Roku.
Dziewczyna bierze, nie odmawia. Apetyty rosną w geometrycznym tempie. Ale jednocześnie pozostaję obcą ciotką, nie słyszę nawet “dziękuję” na moją adres. Bo przecież to od taty!
A była żona nagle zaczęła dzwonić do mnie, że muszę spłacać jej kredyt… że jestem zobowiązana płacić jej kredyt!
Mąż wymaga, żeby jej przekazywać połowę mojej pensji. Mojej. Ale się zdenerwowałam.
Nie spieszą się pomóc moim dzieciom, kiedy walczyłam między chorym mężem, trzema pracami a moimi dziećmi. Lepiej pomogę swoim rodzicom, oni bardziej tego potrzebują.
I co mamy za nasze dobre traktowanie?
Groźby byłej, że idzie do sądu o alimenty.
Cóż, niech idzie. Albo niech zabierze swojego byłego męża, przecież nic jej nie winię.
Wiele osób dzieli się z nami swoimi historiami, aby dowiedzieć się, co inni o tym myślą. Jeśli masz swoją opinię lub sugestię dotyczącą tej historii, proszę napisz ją w komentarzach na Facebooku.