Miałam przyjaciółkę, która nigdy nie pożyczała od nikogo pieniędzy. Zasada.
Nie brała kredytów, pożyczek, starała się kupować za ciężko zarobione. Właściwie mało kupowała. Chodziła w starym ubraniu, wyrzekała się wszystkiego, nie pozwalała na zbędności, mieszkała w malutkim pokoju na obrzeżach. To wszystko dlatego, że oszczędzała na mieszkanie.
Marzyła o własnym lokum. Chciała kupić mieszkanie nie na kredyt, a za swoje pieniądze. Przez całe życie pracowała bez dni wolnych. Kupiła. Potrzebne były pieniądze na remont. Znowu pracowała i odkładała każdą kopiętkę na swoje marzenie.
Nigdy w życiu nie pożyczyła nikomu pieniędzy. Proces zakupu i remontu trwał wiele lat. Remont zakończono, meble przyniesiono. Nadszedł Dzień X – przeprowadzka.
Kiedy miała wprowadzić się do swojego umeblowanego mieszkania, na zawsze nas opuściła.
Nie miała ani dziecka, ani kociaka. W gotowym do zamieszkania mieszkaniu nikt z krewnych nie odważył się zamieszkać. Ze strachem zrozumieli, ile sił włożyła w zakup i remont. Zdecydowali się na wynajem.
I po co my się męczymy przez całe życie? A na końcu? Dla kogoś nawet betonowa skrzynka staje się nieosiągalnym marzeniem…