Mam już 58 lat. Mój mąż niedawno umarł. Miał raka. To była dla mnie wielka tragedia. Jednak musiałam się trzymać. W końcu mamy naszego jedynego syna – Artura.
Naprawdę chciałam, żeby mojemu synowi wszystko jak najlepiej się ułożyło. Mój mąż i ja zdołaliśmy zapewnić mu dobre wykształcenie. Znalazł więc dosyć prestiżową, dobrze płatną pracę.
Później nawet przyprowadził dziewczynę. Chciał ją przedstawić. Byłam bardzo szczęśliwa, że u mojego syna również w życiu osobistym wszystko układało się dobrze.
Dziewczyna wydawała się bardzo miła, dobrze wychowana. Widać było, że dba o siebie. Zapytałam, co robi, ale nie zrozumiałam odpowiedzi. Tak jakby robiła wszystko, ale właściwie to nic.
Bardzo mi się spodobała. Jednak po ślubie zobaczyłam jej prawdziwy charakter. Była leniwa i zapatrzona w siebie. Potrafiła wszystkich pouczać, co jest dobre, a co nie. Nic jej nie pasowało.
Oprócz tego Małgosia nigdy nie zajmowała się domem. Przychodziłam do nich kilka razy, żeby trochę posprzątać, bo nie można przecież żyć w takim bałaganie. A ona siedziała przy telefonie i nawet nie zaproponowała, że mi pomoże.
Później postanowili odkładać na własne mieszkanie, więc zamieszkali ze mną. Żeby nie płacić za wynajem. No cóż… Dom jest mój, to i sprzątaniem ja powinnam się zająć.
Nie narzekałam. Ale tak się złożyło, że miałam poważne problemy z kręgosłupem. Lekarz powiedział mi, żebym przez jakiś czas nie wstawała z łóżka, a jeżeli już, to nie powinnam się schylać.
A dom był zarośnięty brudem. Mój Artur już grzmiał na swoją żonę, żeby trochę posprzątała. Mama nie może, a tobie nic się nie stanie. Ty też tu mieszkasz.
Ale nie tak się stało. Małgosia wywołała prawdziwą awanturę. Powiedziała, że źle wychowałam syna.
Bardzo mnie to uraziło. Włożyłem w moje dziecko całe serce, tak samo jak jego zmarły ojciec. A tu sobie przyszła dziewczyna, która nigdy wcześniej nas nie widziała i ośmiela się coś takiego mi powiedzieć.
Później pogodzili się z Arturem. Ale nie wiem już nawet, jak mam rozmawiać z moją synową. Jej słowa zostały mi w sercu na zawsze.