Myślę, że czasem lepiej jest coś zrobić późno niż wcale. Rozstanie to jeden z tych przypadków. Nie wiem, dlaczego nie odważyłam się na rozwód dużo wcześniej! Siedem lat na nic. Spędzić najlepsze lata z osobą, która deptała po mnie!
Byłam tak złamana i straciłam jakąkolwiek wolę, że sama myśl o rozwodzie była przerażająca.
Ale pewnego dnia obudziłam się z myślą, że dłużej tak żyć nie można. Ta myśl męczyła mnie cały dzień, nie odpuszczała. Myję podłogę, a w głowie: rozwód! Czyszczę warzywa, a w głowie ta sama myśl. Wieczorem powiedziałam mężowi, że już tak dłużej nie mogę. Wtedy już zbladł. Może chodziło o intonację i sposób, w jaki to powiedziałam. Zrozumiał, że mówię poważnie i nie zmienię swojej decyzji.
Następnego dnia oddaliłam się od niego. Rozwód został formalnie załatwiony trochę później.
Trzy miesiące żyję pełnią życia. Nikt mnie nie upokarza. Nie potrafię opisać swojego stanu – jakbym latała na skrzydłach. Jest mi tak lekko i dobrze. Teraz wszystko jest możliwe. Wiem, że dam sobie radę ze wszystkim!
Szkoda, że tak długo znosiłam głupie zachowanie męża i jego psychologiczną przemoc.