Pozostałam winna namówienia męża do zmiany pracy, w której zarabiał zaledwie pięć kopiejek, na normalną, dobrze płatną pracę. Był tylko jeden problem – nowa praca wymagała wysiłku.
Nigdy nie sądziłam, że mój mąż jest aż tak leniwy. Wydawało mi się, że po prostu nie mógł nic znaleźć i bał się, że będzie jeszcze gorzej.
Okazało się jednak, że to nie strach ani porażka, ale lenistwo, które chyba ma we krwi. Jego ojciec też nigdy nie pracował ciężko, wszystko robiła matka, a teraz syn idzie w ślady rodziców. Ale ja nie jestem teściową, która jak koń ciągnie za sobą całą rodzinę. Nie potrzebuję takiej rodziny. Mężczyzna powinien być wsparciem, a nie kijem, który zawsze zaplącze się w koło.
Jestem mężatką od dwóch lat, mieszkamy w wynajętym mieszkaniu, bo nie mamy nic własnego, a na mieszkanie z rodzicami absolutnie się nie zgodziłam.
Nie byłam zadowolona z pracy mojego męża od pierwszych dni. A właściwie nie z pracą, ale z wynagrodzeniem. Co do samej pracy, wszystko było w porządku. Wracał do domu na czas, nie było żadnych sił wyższych. Ja przynosiłam do domu tylko grosze.
Zarabiałam dwa razy więcej, więc można powiedzieć, że budżet rodzinny składał się głównie z mojej pensji. Mojemu mężowi wielokrotnie mówiono, że powinien zmienić pracę.
– Ale jak można teraz zmienić pracę? Tutaj ludzie trzymają się tego, co mają, a ty mówisz ‘zmień’” – odparł ospale.
Cóż, z jednej strony ma rację, ale z drugiej strony woda nie płynie pod kamieniem. Musiał szukać opcji, próbować czegoś nowego.
Mój mąż sam, gdy szukał pracy, był bardzo leniwy. Zamieścił swoje CV na kilku stronach internetowych i czekał, aż pracodawcy rozerwą je na strzępy.
Nikt, oczywiście, nie zaczął go rozdzierać, zwłaszcza po tak nijakim, pozbawionym informacji CV, które zamieścił. Zacząłam pytać znajomych, czy mają jakąś pracę.
Po pewnym czasie miałem szczęście. Koleżanka zadzwoniła i powiedziała, że w ich firmie jest wakat. Od razu poszłam do męża, żeby przygotować go na rozmowę kwalifikacyjną. Obiecali pensję wyższą niż moja, więc był to skok jakościowy na nowy poziom. Pozostawało tylko zdobyć tę pracę.
Mężczyzna nie był entuzjastycznie nastawiony do tego pomysłu, mówiąc, że nie wierzy, że osoba z ulicy zostanie zatrudniona na dobrym stanowisku. Zgodził się jednak pójść na rozmowę kwalifikacyjną.
Ku jego zaskoczeniu, przeszedł ją pomyślnie, a tydzień później otrzymał telefon zwrotny z propozycją pracy. Mężczyzna był zdezorientowany, planował siedzieć cicho i narzekać na swój los. Ale nie odmówił, poszedł do nowej pracy. Natychmiast zaczęły napływać skargi, jak z rogu obfitości. Długie dojazdy, specyficzny zespół, dużo pracy, ciężko.
Znosiłam to całe marudzenie, pocieszałam go, przekonywałam, że się przyzwyczai, nabierze tempa i wkrótce będzie mu łatwiej. Nawet nie zwróciłam uwagi na to, że mój mąż całkowicie porzucił obowiązki domowe.
Po pracy padał na kanapę i udawał, że umiera, narzekając na wszystkich i wszystko.
Pracuje w nowym miejscu już od sześciu miesięcy, a napływ skarg nie ustał. Nadal jest mu ciężko, cała praca spada na niego. A on nic nie robi w domu. Nawet nie może umyć naczyń po obiedzie.
Mówi, że nie ma siły, praca wyczerpuje go. Już zaczynam się irytować. Ja też mam pracę, męczę się w niej, ale chodzę do sklepu, gotuję obiad i sprzątam, a mąż nie potrafi.
– To przez ciebie zmieniłem pracę! Gdybym został w starej pracy, wszystko byłoby w porządku – powiedział mi niedawno mąż.
Więc teraz to ja jestem wszystkiemu winna. Tylko ja tego potrzebowałam. To nie mój mąż zaczął mi wpajać, że powinnam urodzić zaraz po ślubie.
A jak byśmy żyli, gdybym poszła na urlop macierzyński? Nie mam własnego mieszkania, mój mąż dostaje marne grosze, a ja nie pracuję. A jeszcze dochodzi dziecko.
Powiedziałam to wszystko mężowi, a on nawet jakoś ucichł, albo się obraził, albo przetrawił to, co usłyszał. Naprawdę chcę zobaczyć, co teraz wymyśli. Ale na razie cieszę się, że napływ skarg ustał. Naprawdę mam nadzieję, że mój mąż coś sobie uświadomił.
Wiele osób dzieli się z nami swoimi historiami, aby dowiedzieć się, co inni o tym myślą. Jeśli masz swoją opinię lub sugestię dotyczącą tej historii, proszę napisz ją w komentarzach na Facebooku.